Janina Piątek: „Witam wszystkich zebranych, rodziców i moich uczniów.
Urodziłam się w 1949 r. w Kazimierzy Wielkiej. Po ukończeniu Studium Nauczycielskiego w Krakowie otrzymałam przydział do pracy w szkole w Koźmicach Wielkich, gdzie pracowałam w latach 1970-2005. W 1970 r. zatrudnienie nauczyciela rozpoczynało się od 15 sierpnia, nie tak jak teraz od 1 września. Był to czas przeznaczony na zamieszkanie i zagospodarowanie. Pamiętam raz przyjechałam, nie było dyrektora Surówki. Przyjechałam drugi raz i zastałam pana kierownika, który razem ze mną poszedł do Rozalii i Franciszka Kusinów i tam zamieszkałam, w dużym pokoju od strony Grochalów. Przyjęcie było bardzo miłe.
Państwo Kusinowie to byli bardzo dobrzy ludzie poważani przez mieszkańców wsi: życzliwi, objęli mnie opieką, pani Kusinowa żywiła mnie, traktowali mnie jak córkę. Lubili mnie. Żyliśmy w komitywie. Pan Franciszek był spokojnym, wyważonym człowiekiem. Pani Rozalia była wielką działaczka we wsi, uczyła młodzież tańców ludowych, pracowała społecznie w Kole Gospodyń Wiejskich. Umiała z ludźmi rozmawiać i im doradzić w różnych sprawach
Do dzisiejszego dnia jeszcze niektórzy wspominają, że szkoła Koźmice Wielkie była aktywna, że kto do niej przyjdzie to jest wspaniale przyjęty i dobrze się czuje - to była prawda. Kierownik Surówka uważał, że najważniejsza jest dyscyplina na lekcjach i wymagał jej tak od nauczycieli jak i od uczniów. Nauczyciele, którzy tu pracowali przyjmowali nowego nauczyciela bardzo serdecznie. Była wyznaczona opieka pedagogów starszych nad tymi, który do pracy przyszli. Można było liczyć w każdej chwili na pomoc koleżanek, kolegów. Jeżeli szkoła miała mieć wizytację to nie było tak, że każdy pracował dla siebie, wszyscy nauczyciele pracowali na sukces uczniów, szkoły i jej dobre imię. Jeżeli był nowy nauczyciel to pomagało mu się w szukaniu programów, podręczników, które było potrzebne. Atmosfera była wspaniała. Wówczas łatwiej było o przyjęcie do pracy w szkole niż dzisiaj.
Gdy przyszłam do Koźmic uczyć, otrzymałam klasę V-tą, której zostałam wychowawczynią. Uczyłam języka polskiego, techniki, plastyki. W tej klasie był m.in. Janusz Kaczor i jego brat. W nauczaniu języka polskiego trzeba mi było prosić koleżanki o pomoc w pisaniu konspektów. Konspekty pisało się ponad rok. Mogłam liczyć na ich pomoc. Pomagała mi Jadwiga Turek. Przed kierownikiem Surówką miało się duży respekt.
Pierwsze moje zaskoczenie, które pamiętam, to przyjęcie zorganizowane przez Komitet Rodzicielski dla nauczycieli i rodziców oczywiście z tańcami. Dziękuje za to, że można było tak wspaniale bawić się.
Bardzo prężnie pracował tu Komitet Rodzicielski, którego przewodniczącym był Władysław Gibała. Pracował w nim tu obecny pan Józef Talapka, Adam Górecki, ś. p. Krystyna Gabryś, Cecylia Kaczor, i wielu innych, którzy poświęcali dla szkoły bardzo dużo czasu i pracy. Po p. Gibale przewodniczącym był p. Józef Piątek.
Potem dostałam od kierownika Surówki przydział do pierwszej klasy. Trzeba było skończyć kursy: przez trzy lata uczęszczałam na kurs nauczania początkowego, potem na kurs zajęć praktycznych w Tarnowie, i w Skawinie na kurs bhp.
Po Klemensie Surówce funkcję dyrektora szkoły objął Kazimierz Mika. Wówczas, w 1974 r. rozpoczęłam zaoczne studia na Uniwersytecie Jagiellońskim na kierunku nauczanie początkowe, które ukończyłam z tytułem magistra 18. 11. 1983 r. Ciągle trzeba było się uczyć, aż do przejścia na emeryturę. Gdy byłam dyrektorem szkoły, na cztery lata do emerytury, ukończyłam zaocznie podyplomowe płatne studia z zakresu kierowania i zarządzania oświatą na Wyższej Szkole Pedagogicznej w Krakowie.
Gdy K. Mika w ciąg roku szkolnego odszedł na wizytatora w Wydziale Oświaty w Krakowie przy ul. J. Słowackiego 20, to do końca roku funkcję p. o. dyrektora pełniła jego żona Jadwiga. W tym okresie zdawałam kwalifikacje na nauczyciela mianowanego. Zdobyłam także tytuł nauczyciela dyplomowanego.
Za Pana Ryszarda Pitery byłam zastępcą dyrektora szkoły za niego na rok. Pan Pitera wziął urlop bezpłatny i wyjechał do Stanów Zjednoczonych. Po roku nie wrócił i przez 5 lat (1986-1995) pełniłam funkcję dyrektora.
Przyniosłam tu „Kronikę" żebyście Państwo patrząc na zdjęcia mogli porównać starą szkołę i tą dzisiejszą, nową. Warunki starej szkole były bardzo trudne. Było 12 oddziałów, które uczyły się w pięciu salach. Nie było w budynku toalet, tylko na zewnątrz. Klasy nie były dawno malowane. Okna stare, drzwi nieszczelne, trzeba było ciągle je naprawiać. Uczyliśmy się w budynku starej poczty, gdzie były zajęcia praktyczno-techniczne i stamtąd w ciągu 10 minut trzeba było wyjść pod górę na lekcje w głównym budynku szkoły. Na wychowanie fizyczne trzeba było chodzić pod Dom Kultury. Nie było tak, żeby lekcje przepadały, gdy któryś nauczyciel zachorował, to trzeba było zastępującemu przygotować się do przeprowadzenia tych lekcji, które on prowadził. Wszyscy uczący na korytarzu dyżurowali, nie było w czasie przerw wypoczynku w pokoju nauczycielskim. Za kierownika Surówki nauczyciel musiał mu oddawać konspekty lekcji. Plany organizacji lekcji musiały być zrobione do końca sierpnia.
W roku 1986/87 zostałam dyrektorem. Uczniowie byli w szkole od 8.00-ej do 17.40. Było 15 oddziałów i 5 klas. Nauka dla klas I - III była przez 5 dni, a dla pozostałych 6 dniu w tygodniu. Uczyliśmy w salce katechetycznej przy kościele, w Domu Kultury i w budynku SKR-u w Koźmicach Wielkich, gdzie uczyły się klasy I a i I b, tu nie było możliwości wyjścia na podwórko. Było to uciążliwe, rodzice się trochę buntowali. Z ówczesnym sołtysem, Józefem Zającem i posłem Mieczysławem Stachurą zorganizowałam zebranie z Komitetem Rodzicielskim na temat: co zrobić aby poprawić warunki nauki. Jeździliśmy do Sułkowic w gminie Biskupice, gdzie powstała szkoła, która zajęła I miejsce w rankingu najlepszych szkół. Myśmy postanowili skopiować projekt tej szkoły dla Koźmic. Odszukaliśmy projektanta, który zrobił projekt pośredni. Byliśmy w Kuratorium - ustalono, że nam pomogą. Wszystko było zrobione - niestety architekt nie przyjechał. Musieliśmy męczyć się w takich warunkach i uczyć. Nigdy nikt z nauczycieli nie pozwolił sobie na to, żeby inaczej pracować. Szkoła osiągała sukcesy sportowe, artystyczne. Po pięciu latach złożyłam rezygnację i przeszłam na nauczanie początkowe. Najbardziej mi to odpowiadało, bo zawsze od tych najmłodszych uczniów można było usłyszeć dobre słowo. Jak się wyszło na korytarz, dzieci mówiły: „Jak pani pięknie wygląda", „Jak pani dzisiaj pięknie ubrana", to było lepsze jak nagrody od dyrektora. Ci starsi z kolei też nie byli najgorsi ale więcej kłopotów sprawiali. Trzeba było ich pilnować, żeby coś złego nie zrobili. Za tyle lat pracy nie mieliśmy żadnego poważniejszego wypadku.
W 1999 r. w wyniku reformy oświat przestały działać 8. letnie szkoły podstawowe. Utworzono 6-letnie szkoły podstawowe i 3. letnie gimnazja. Tegoż roku powtórnie objęłam funkcję dyrektora szkoły na 6 lata. �?ącznie stanowisko to pełniłam przez 11 lat. Dyrektorem gimnazjum została Alicja Wojciechowska, która wcześniej była dyrektorem koźmickiej szkoły podstawowej. Gdy weszły gimnazja, szkoły podstawowe 6-letnie a gimnazja 3-letnie, wówczas burmistrzem był Józef Duda i dzięki niemu powstało gimnazjum w Koźmicach a nasza szkoła została pięknie odnowiona. Jemu wielkie dzięki (brawa z sali). W roku szkolnym 1999/2000 został przeprowadzony kapitalny remont budynku, obok trwała budowa gimnazjum. Z tego względu, w 2000 r. uczniowie mieli wakacje od, za zgodą Kuratorium Oświaty w Krakowie, od 1. 06 do 1. 09. Uczyliśmy w soboty żeby wywiązać się z realizacji programu nauczania. Pamiętam takie wydarzenie: robotnicy podkopywali budynek szkoły, chcieli wzmocnić fundamenty. Ściana osunęła się. Straszne larum powstało - była przerwa w nauce, ale te dni trzeba było odrobić w soboty. Przez to że zaczął się remont szkoły, w trzech miesiącach od 1 czerwca do 1 września zrobiono wszystko od podstaw. Ze starej szkoły pozostały tylko mury. Wymiana dachu, wykonanie wylewki, wymiana podłóg (wcześniej były drewniane, czarne, natłuszczane oliwą) tynkowanie, pomalowanie sal, wykańczanie. Otrzymaliśmy z Urzędu Miasta i Gminy Wieliczka fundusze na zakup mebli, pomocy naukowych, firanek, storów. Przewodniczącą Komitetu Rodzicielskiego była Dorota Kurowska, która załatwiała różne rzeczy dla szkoły. Wcześniej biblioteka była w pokoju nauczycielskim. Powstały: odrębna sala dla biblioteki (wcześniej była w pokoju nauczycielskim), pokoju nauczycielskiego, sekretariatu, pokoju dyrektora, pracownia komputerowa, sanitariaty w budynku. Po remoncie szkoły, w niedzielę po mszach św., przychodzili mieszkańcy i oglądali szkołę. Byli pełni podziwu z dokonanych zmian. Przed przejściem na emeryturę zakupiłam książki potrzebne do biblioteki oraz 8 nowych komputerów do pracowni komputerowej. W szkole założono internet. Po zakończeniu remontu budynku w 2005 r. przeszłam na emeryturę. Potem uczyłam 8 miesięcy w klasie „O" w Koźmicach i w Golkowicach w klasie III na cały etat.
W mojej pamięci jako wybitni uczniowie utkwili: Waldemar Zając, Jan Horner, Katarzyna Kaczora, Agata Baran, Kucharski.
Bardzo mile wspominam pracę tutaj, dziękuję za współpracę koleżankom, dzieciom i rodzicom. Dziękuję wszystkim rodzicom, którzy zawsze byli życzliwi i chętni do pomocy.