W niedzielę 2. 03. b.r. o godz. 16.00-ej w Koźmicach Wielkich w sali Domu Kultury rozpoczęło się IV spotkanie Koźmice-Koźmiczanie" z cyklu „Szkoło, szkoło gdy Cię wspominam...". Spotkanie zorganizowała Jadwiga Duda, a prowadził na jej prośbę, Jerzy Cholewa, jej brat, emerytowany nauczyciel Szkoły Podstawowej w Koźmicach Wielkich.
Jerzy Cholewa powitał zebranych, wyjaśnił, że siostra Jadwiga prosiła go o zastępstwo ponieważ otrzymała długo oczekiwane skierowanie do sanatorium. Poprosił wszystkich o powstanie. Zaprosił Kazimierza Windaka, sołtysa wsi Koźmice Wielkie, do prowadzenia razem z nim śpiewu. Wspólnie zaśpiewano „Mazurek Dąbrowskiego" i „Rotę" przy akompaniamencie na gitarze Szczepana Stanka.
Szczególnie przywitał i zaprosił za stół prezydialny byłe nauczycielki Szkoły Podstawowej w Koźmicach Wielkich, prelegentki: Stefanię Półtorak z domu Górkę, Krystynę Gabryś, Jadwigę Kowal oraz Józefę Kowal, Janinę Piątek, byłą dyrektor szkoły, które na II spotkaniu „Koźmice-Koźmiczanie" wspominały swoje lata pracy w tutejszej szkole. Kolejno głos zabrały:
Stefania Półtorak: „Witam Państwa serdecznie. Jestem tu na zaproszenie Pani Jadzi Dudowej, która organizuje te spotkania. Uczyłam w Szkole Podstawowej siedmioklasowej w Koźmicach Wielkich i chciałam się z Wami podzielić refleksjami i wspomnieniami z tej mojej pierwszej pracy zawodowej. W szkole w Koźmicach rozpoczęłam pracę 1. 09. 1961 r, czyli 53 lata temu. Byłam absolwentką Studium Nauczycielskiego w Krakowie i wybrałam Koźmice Wielkie (wówczas można było wybierać) jako miejsce mojej pierwszej pracy.
Byłam przyjęta przez grono nauczycielskie jaki najmłodsza ucząca i wspominam to przyjęcie bardzo miło. Wtedy grono nauczycielskie tworzyli: Klemens Surówka, kierownik, jego żona Anna, Józefa Kaczor, Janina Pietras, Stanisława Madej, Helena Poznańska, Władysław Pirowski. Gdy kogoś o coś zapytałam, to każdy chętnie służył mi radą i pomocą. Wszyscy byli doświadczonymi nauczycielami.
W pierwszym roku pracy miałam dosyć ciężko. Dlaczego? Uczyłam języka rosyjskiego w klasach od V do VII-ej oraz otrzymałam wychowawstwo klasy pierwszej, która liczyła 48 uczniów. Ta klasa miała być podzielona na dwa oddziały a, b, jednak pozostała jednym oddziałem. Musiałam przyzwyczaić się do tak dużej klasy. Po latach muszę powiedzieć, że uczniowie - dzieci były naprawdę dobre, grzeczne, spokojne, posłuszne, nie było z nimi żadnych kłopotów wychowawczych. Uczyłam ich przez cztery lata. Potem przeniosłam się z Koźmic do Gorzkowa, gdzie w szkole podstawowej uczyłam do emerytury. Jeżeli chodzi o współpracę z rodzicami, to muszę przyznać, że współpracowało się znakomicie. Rodzice byli tak dobrzy, tak serdeczni, otwarci, na każdą moją prośbę przychodzili i pracowali społecznie, wykonywali to, co było potrzebne szkole czy też mnie do prowadzenia lekcji. Bardzo pilnowali swoje dzieci, pytali jak się uczą, o ich zachowanie, interweniowali jak trzeba było. Chcieli żeby te dzieci były dobre. Bardzo interesowali się swoimi dziećmi i szkołą. Praca z nimi była idealna.
W budynku szkolnym było pięć sal lekcyjnych. Na parterze, w największej z Sali, uczyły się klasy najliczniejsze, oraz tu prowadzono zajęcia praktyczno-techniczne a w ziemie, w czasie niepogody lekcje wf-u. Obok był pokój nauczycielski razem z biblioteką. Do nich przylegał korytarz z klatką schodową na piętro. Po drugiej stronie korytarza znajdowało się mieszkanie kierownika szkoły. Na piętrze były cztery klasy, dwie mniejsze i dwie większe. Klasy były liczne. Nauka odbywała się na dwie zmiany. Druga zmiana rozpoczynała się między 12.30 a 13.30 i nauka trwała do wieczora.
Wtedy rok szkolny dzielił się na cztery okresy. I okres - od 1. 09. do 15. 11.; II trwał do końca stycznia, III - do 15. 04. i IV do zakończenia roku szkolnego w czerwcu. Na zakończenie każdego okresu były wywiadówki, na których rodzice mogli się spotkać z wychowawcą, nauczycielami i dowiedzieć się o postępach dzieci w nauce i ich zachowaniu. W szkole były organizowane akademie na rozpoczęcie i zakończenie roku szkolnego, z okazji Święta Wojska Polskiego - 12 października, z okazji Dnia Nauczyciela, Dnia Kobiet, 1 Maja, Dnia Dziecka oraz apele okolicznościowe.
Z Koźmicami jestem emocjonalnie bardzo związana z dwóch powodów. Jeden, tu była moja pierwsza praca i wspominam ją bardzo dobrze. Drugi - tu w Koźmicach pracowałam od 1961 - 2007, przez 46 lat, na 1/2 etatu w Filii Biblioteki Publicznej w Wieliczce. Stąd jestem bardzo zżyta z koźmiczanami, wielu ludzi znam, pamiętam. Spotykałam się z nimi nie tylko w bibliotece ale na różnych uroczystościach, na które mnie zapraszano.
Bardzo serdecznie wspominam lata pracy w szkole w Koźmicach i jestem zadowolona, że byłam tu nauczycielką, we wsi bibliotekarką, że tyle lat tu pracowałam. Spotykam się nadal z wieloma ludźmi z Koźmic i doznaję od nich wyrazy wielkiego szacunku, życzliwości, uprzejmości ze strony moich wychowanków ich rodziców, czytelników. Dziękuję bardzo."
Jerzy Cholewa: „Tradycją spotkań są występy uczniów naszej szkoły. Dzisiaj wystąpi Joanna Stanek, córka Agaty i Szczepana, uczennica V klasy naszej podstawówki i Magdaleny Kurek z d. Kot z Wieliczki, nauczycielki gry na organach."
Joanna Stanek zagrała na organach utwór pt. „Allegro" - Georga Philippa Telemana, za co otrzymała oklaski od publiczności.
Krystyna Gabryś: „Byłam nauczycielką w Szkole Podstawowej w Koźmicach Wielkich od września 1954 r. Maturę w wielickim LO zdałam w 1951 r. Po niej dwa lata pracowałam w powiecie oświęcimskim, rok w szkole w Mietniowie, potem trzy lata w szkole w Koźmicach Wielkich skąd przeniosłam się do szkoły w sąsiednich Janowicach, gdzie uczyłam 31 lat. W sumie 37 lat przepracowałam w zawodzie nauczycielskim i jeszcze bym wróciła do szkoły gdybym tylko mogła. Wykonywałam ten zawód z zamiłowaniem, lubiłam uczyć dzieci i ich nauczyć. Mile wspominam Koźmice. W tutejszej szkole byłam zatrudniona jako przewodnik Drużyny Harcerskiej. Zachowało mi się jedno zdjęcie z tą drużyna oraz Klemensem i Anną Surówkami. Wspomnę postawę inspektora Szewczyka, który przyjmował mnie tu do pracy. Ja nie miałam wcześniej nic wspólnego z harcerstwem. Po latach nauki w Studium Pedagogicznym byłam przygotowana na to, że dostanę program nauczania do danej klasy i będę go realizować, ucząc zgodnie z jego wytycznymi. Tymczasem musiałam prowadzić zajęcia pozalekcyjne z harcerstwa, do których nie było programu. Najpierw trzeba mi było zachęcić dzieci do udziału w tych zajęciach i każde zajęcia samej przygotować, na jaki będą temat i jak je przeprowadzę. Zajęcia trzeba było prowadzić przed lub po lekcjach. Powiedziała Panu Szewczykowi, że ja się do tego nie nadaję, a on na to do mnie: „Ma Pani dziecko małe, te zajęcia są dla Pani bardzo dogodne, bo Pani sobie dziecko odchowa." To było podejście do młodej nauczycielki i matki. Miałam 22 lata. W 1954 r. urodziłam moją starsza córkę Grażynę i tegoż roku od 1 września przyszłam pracować do koźmickiej szkoły. Chodziłam na lekcje do koleżeństwa żeby obserwować dzieci jak się uczą i zachowują. Dużo lekcji hospitalizowałam u Józefy Kaczor, Heleny Poznańskiej - douczałam się. Mile wspominam do tego czasu lata tu spędzone. Każdy z Koźmic mi się kłania. Dziękuję za zaproszenie i spotkanie z Państwem."
Jadwiga Kowal: „Jak dostałam zaproszenie na to spotkanie od Pani Jadzi, zastanawiałam się co mam mówić. Stanęło mi przed oczami 14 lat pracy w tej szkole, z których każdy rok był dla mnie ważny. Gdy rozmawiałam przed spotkaniem z Dorotką Liszką, po mężu Corą, z klas mojej, której byłam wychowawcą, to podsumowałam, że te 14 lat, to było dla mnie wielką przygodą. Dlaczego? Z wykształcenia jestem prawnikiem a nie nauczycielem. Tak mi się w życiu ułożyło, że w 1985 r., gdy Jerzy Pilikowski uczący w koźmickiej szkole miał wyjechać do Włoch na rok, nadarzyła się okazja abym podjęła pracę w tutejszej szkole. Wówczas dyrektorem szkoły był Pan Pitera. Moja mama, która całe życie była nauczycielką, zachęcała mnie, mówiąc: „Spróbuj, dasz radę." Gdy studiowałam to w programie miałam wykłady i egzaminy z historii. Wówczas to wystarczało by uczyć historii i wiedzy o społeczeństwie w szkole podstawowej.
Do pracy w szkole w Koźmicach przyszłam od 1. 09. 1985 r. W zastępstwie za Jerzego Pilikowskiego. Uczyłam historii przez rok. Gdy Jurek wrócił, przejął nauczanie historii, a mnie przypisano uczenie innych przedmiotów oraz historii, ponieważ oddziały od klasy IV do VIII-ej były podwójne, więc godzin było dużo. Otrzymałam prowadzenie klasy IV a po Janinie Piątek, która uczyła tych uczniów od klasy I do III-ej. Klasa liczyła 35 uczniów. Byłam przerażona taką ilością uczniów i bałam się ponieważ uważałam, że być wychowawcą, to znaczy czuwać nad tą klasą przez pięć lat i nie wiedziałam czy temu podołam. Oprócz nauczania historii, wiedzy o społeczeństwie miałam prowadzić godziny wychowawcze. Ich tematy moi uczniowie proponowali sami. Jak były problemy osobiste lub szkolne, to trzeba było je rozwiązywać razem. Dla mnie to było duże doświadczenie osobiste. I ten czas, kiedy byłam wychowawczynią, nauczył mnie szacunku do uczniów. Dzieci są szczególnie narażone na wiele niebezpieczeństw, które niesie otaczający je świat i ludzie w nim. Wydawało mi się, że moja rolą jest przygotowanie ich do wyjścia ze wsi w inne środowiska poza miejscem zamieszkania.
Wiedzę historyczną starałam się im przekazać jak umiałam najlepiej. Miałam nadana przez uczniów ksywę „Mołotow". W nauczaniu historii moim konikiem był pakt Ribbentrop-Mołotow. Uczniowie wiedzieli, że będę tego pytać i że taki temat będzie na klasówce.
Gdy dyrektorem szkoły została Pani Alicja Wojciechowska, to po Pani Irenie Komoś zleciła mi opiekę nad Radą Uczniowską. Wtedy pojawił się problem co zrobić, żeby urozmaicić pobyt uczniów w szkole? Razem z uczniami ustaliliśmy założenie w szkole radia, które grało przed i po lekcjach. Powołaliśmy do życia teatr szkolny. Wówczas byli rewelacyjni uczniowie i ich rodzice. Sami uczniowie napisali sztukę o zagrożeniach narkotykami, która była wystawiana tu na tej scenie. Oni napisali tekst, wybrali muzykę, przedstawienie trwało ok. 40 minut. Wymyślili wspaniałą zabawę coś na wzór nominacji do Oscarów. Pan Władysław Janowski, dziadek jednego z uczniów, wyrzeźbił ząb mądrości - ósemkę. Było kilka kategorii w których nagradzano tych, co w nich się wyróżnili np. najlepszy kolega, najlepszy uczeń. Pamiętam, że uroczystość odbywała się w Domu Kultury wieczorem a prowadziła ją Dominika Riahi ubrana w długa suknię. Na podium wchodzili nominowani do nagrody, grano hymn „we are the champions", były oklaski.
Szkoła podstawowa oprócz tego, że ma nauczyć, powinna dać uczniom możliwości odkrycia swoich zdolności i talentów, uczyć zaangażowania społecznego poprzez pokazanie tych umiejętności innym. Ktoś pięknie śpiewa, to niech to pokaże, inny pisze i recytuje wiersze niech się zaprezentuje. Wówczas były bardzo zdolne i chętne dzieci. Miło wspominam te 14 lat pracy z nimi. Było to dla mnie duże doświadczenie.
Mam pamiątkę z tego okresu. Od wnuków Władysława Janowskiego dostałam rzeźbę pomnika Obrońców Westerplatte, który stoi w moim mieszkaniu w widocznym miejscu. Jak się na nią popatrzę to mówię: „Szkoda, że te czasy minęły, bo to był fajny okres w moim życiu". Nie wiem czy dobrze nauczyłam uczniów historii, ale myślę, że przez te ileś lat przekazałam im trochę siebie, przede wszystkim mój zapał. Nie wiem jak mnie uczniowie wspominają, uważam, że nie jest źle, skoro jak mnie widzą, to uśmiechają się z daleka. Ta klasa, moja pierwsza i ostatnia, której byłam wychowawczynią, to były moje drugie dzieci i jak ich widzę, to jest mi ciepło koło serca. Wtedy z pewnością nauczycielowi inaczej się rozmawiało z uczniami i rodzicami niż dziś. Jeszcze raz podkreślę, że to były piękne lata w moim życiu, nie tylko mile wspominam lekcje ale też wszystko to co było po lekcjach. Mam nadzieję, że i uczniowie też miło mnie wspominają. Dziękuję bardzo."
Jerzy Cholewa: „Zapraszam Joannę Stanek do wykonania następnego utworu na organach."
Joanna Stanek wykonała utwór pt. „Wesoły wieśniak" - Roberta Schumanna op. 68 nr 10. Występ nagrodzono brawami.
Kolejno przyszedł czas na wspomnienia zebranych.
Głos zabrały: Kazimiera Dańda i Józefa Kowal.
Kazimiera Dańda z domu Hoja: „Do szkoły podstawowej w Koźmicach Wielkich rozpoczęłam uczęszczać rok wcześniej niż pracę w niej zaczęła pani Stenia Półtorak, w 1960 r. Wychowawczynią naszej klasy pierwszej była Janina Pietras o czym świadczy dokument, moje świadectwo przechowywane w archiwum domowym. Pani Stenia też mnie uczyła. Pamiętam, że śpiewu uczyła mnie Pani Górka, a geografii Pani Józefa Kowal. Na tym świadectwie mam oceny, z góry na dół bardzo dobry, tylko ze śpiewu dostateczny. Pamiętam, że ja nie umiałam śpiewać, a w naszej klasie Władek Surówka, już świętej pamięci, nie umiał rysować. Władek też na świadectwie miał z góry na dół bardzo dobry, a z rysunków dostateczny. Z tego powodu nasza klasa często siedziała w kozie. Zdarzało się że pani Józefa Rozwadowska zamykała nas w klasie na klucz, bo nie mogła sobie z nami poradzić. Od klasy czwartej wychowawczynią naszej klasy była Józefa Kaczor."
Stefania Półtorak: „Kaziu ja się do tej oceny ze śpiewu nie przyznaję się."
Józefa Kowal: „Pragnę sprostować, że w relacji z II spotkania "Koźmice-Koźmiczanie" zamieszczonej na stronie internetowej Koźmic Wielkich w mojej wypowiedzi są dwa błędy. Pierwszy - festyn szkolny był nie 10 marca 1972 r. a 10 czerwca oraz drugi - zostałam przeniesiona z Brzoskwini do Rzeszotar nie dlatego, że byłam chora, tylko dlatego, że chciałam się dokształcać."
Kazimiera Dańda: „Raz Pani Kowal wywołała mnie do odpowiedzi, nie bardzo byłam przygotowana. Zaczęłam opowiadać o wycieczce, a potem powtarzałam coś co nauczyłam się na pamięć. Nie otrzymałam dobrej oceny."
Józefa Kowal: „Stąd wniosek, że nie trzeba uczyć się na pamięć tylko rozumieć."
Prowadzący spotkanie wręczył prelegentkom kwiaty, pamiątkowe kalendarze oraz przewodnik p. t. „Powiat wielicki - pieszo- rowerem-samochodem" autorstwa Agnieszki Wolańskiej i Juliana Rachwała. Spotkanie zakończono wspólnym odśpiewaniem „Barki" i wykonaniem pamiątkowego zdjęcia z napisem „Koźmice-Koźmiczanie". Do Księgi Pamiątkowej swoją obecność wpisało 28 osób.
Wszyscy usiedli przy wspólnym stole i cieście przygotowanym przez Koło Gospodyń Wiejskich w Koźmicach Wiejskich. Za zorganizowanie poczęstunku odpowiadały Elżbieta Woźniak , przewodniczącą i Anna Załęczny, skarbnik. Serdecznie im dziękujemy.
Jerzy Cholewa informował zebranych, że teksty wypowiedzi będą autoryzowane a następnie zamieszczone na stronie internetowej Koźmic Wielkich. Natomiast na jubileusz 120. lecia szkoły zebrane w całość i wydane w formie książki. Zaprosił zebranych na kolejne 196 spotkanie „Wieliczka-Wielicznie " pt. „Związki Wieliczki i Uniwersytetu Jagiellońskiego w 650. lecie uczelni (1364-2014); ku pamięci Stanisława Gawędy (1914-1994), profesora historii UJ - 100. tną rocznicę urodzin" w środę 26 marca o godz. 16.00-ej w Wieliczce w sali „Magistrat" i V spotkanie "Koźmice-Koźmiczanie" w niedzielę 6. 04. b.r. po Mszy św., nauce rekolekcyjnej, o godz. 17.00.
Jadwiga Duda: „Wyjaśniam, że do zamieszczonej na stronie internetowej wypowiedzi Pani Józefy Kowal wprowadziłam dwa sformułowania, które przy autoryzacji nie zostały zauważone. Dziękuję Pani Józefie Kowal za sprostowanie i Panu Jackowi Kostrzewie za naniesienie poprawek.
Dziękuję Panu sołtysowi za przygotowanie sali do spotkania, Joannie i Szczepanowi Stanek za występ muzyczny, nauczycielkom za wspomnienia, paniom z Koła Gospodyń Wiejskich za przygotowanie i podanie cista, kawy, herbaty, uczestnikom za udział w spotkaniu, Dorocie Cora za jego fotografowanie. "
Opracowała Jadwiga Duda