W dniu 6. 04. (niedziela) b.r. wyjątkowo o godz. 17.00-ej w Koźmicach Wielkich w sali Domu Kultury rozpoczęło się V spotkanie „Koźmice-Koźmiczanie" z cyklu „Szkoło, szkoło gdy Cię wspominam...". Spotkanie zorganizowała i prowadziła Jadwiga Duda, koźmiczanka, była nauczycielka historii w Szkole Podstawowej w Koźmicach Wielkich, która w 2013 r. otrzymała tytuł „Koźmiczanina Roku", prezes Stowarzyszenia „Klub Przyjaciół Wieliczki" (KPW) i organizatorka od 17 lat spotkań z cyklu „Wieliczka-Wieliczanie".
Jadwiga Duda przywitała przybyłych. Wyjaśniła, że pomysł organizacji spotkań „Koźmice-Koźmiczanie" wiąże się z obchodzonym w b.r. jubileuszem 120. lecia tutejszej szkoły podstawowej. Jest więc okazja ku temu, aby wspomnieć i spotkać się z tymi, którzy przez lata szkołę tworzyli: kierownicy, dyrektorzy, nauczyciele, w tym księża katecheci, uczniowie, i z tymi, co ja wspierali - rodzicami uczniów. Poprzednie spotkania ilustrują, tu prezentowane, plansze ze zdjęciami. To wydarzenie kulturalne dla lokalnej społeczności ma swój rejestr uczestników w „Książce Pamiątkowej.", w której każdy uczestnik wpisuje swoje imię i nazwisko, potwierdzając udział w spotkaniu. Jest prowadzona dokumentacja nagraniowa na dyktafonie i fotograficzna, którą społecznie prowadzi Dorota Cora, absolwentka tutejszej szkoły. Nagranie jest podstawą do opracowania relacji ze spotkania, która po autoryzacji wypowiadających się zostanie zamieszczona na stronie internetowej Koźmic. Salę do spotkania przygotował Sołtys Koźmic Wielkich, Kazimierz Windak, troszcząc się o jej nagłośnienie, przygotowanie sprzętu do wyświetlania tekstu pieśni i zdjęć z historii szkoły, które zebrał do prezentacji Jerzy Cholewa. Jacek Kostrzewa wprowadzi relację na stronę internetową Koźmic. Wszyscy jesteśmy im wdzięczni za społeczną pracę na rzecz środowiska.
Organizatorka poprosiła zebranych o powstanie. Przypomniała, że Polska to nasza Ojczyzna, kraj od X w. chrześcijański. Dla Ojczyzny, Boga, podkreślenia więzi narodowo-chrześcijańskich wspólnie zaśpiewano „Mazurek Dąbrowskiego" i „Rotę" Marii Konopnickiej.
od lewej: J. Duda, Aleksandra Hajduk, Lidia Gabryś-Zając, Halina Greczkowska,Józefa Kowal
Przywitała i
zaprosiła za stół prezydialny byłe nauczycielki Szkoły Podstawowej w Koźmicach
Wielkich: Józefę Kowal, prelegentów - Halinę Greczkowską, Aleksandrę Hajduk,
Lidię Gabryś-Zając, Jerzego Cholewę oraz
rodzinę Kwiatkowskich z Koźmic, Katarzynę i Jacka, rodziców z córkami, którą za sprawą Anny Golik
poprosiła o zaprezentowanie swoich umiejętności muzycznych. Artystki przedstawiły się:
Jestem Magdalena Kwiatkowska z klasy II Szkoły Podstawowej w Koźmicach Wielkich i na skrzypcach zagram przy pomocy nut: „Maleńki walczyk", „One finger rag", „Concertino G-Dur Opus 11". Gry na skrzypcach uczę się u Pani Barbary.
Po wykonaniu utworów nagrodą dla Magdaleny były oklaski słuchaczy.
Prowadząca poprosiła Aleksandrę Hajduk, koleżankę z LO w Wieliczce, z którą przed 40 laty zdawała maturę, o podzielenie się wspomnieniami z pracy w koźmickiej szkole.
Aleksandra Hajduk: „Gdy rozpoczynałam pracę w Szkole Podstawowej w Koźmicach Wielkich, miałam 23 lata, była to moja pierwsza praca. Wydawało mi się, że jestem najmądrzejsza na świecie. Teraz myślę, ile błędów popełniłam. Mówiąc szczerze, wspominam tę pracę chyba najbardziej sympatycznie. Gdyby nie to, że 1989 r. zatelefonowano do mnie z Liceum Ogólnokształcącego w Wieliczce, z prośbą, żebym przyjęła pracę w tej szkole, to chyba byłabym tutaj do tej pory. Tak się bardzo wahałam czy przejść, czy nie. Było mi tu bardzo dobrze. Trochę zaczął być kłopotliwy dojazd, wtedy nie było busów tylko PKS. Panowie kierowcy to byli udzielni książęta, jechało się, nie jechało, różnie to było. Dużo ludzi jeździło na targ do Wieliczki. Mało kto miał samochód. To była końcówka lat 80. tych. Taką decyzję podjęłam, ale mówiąc szczerze wspominam bardzo mile tą szkołę. Moją pierwszą klasą była klas IV, tu siedzą dziewczyny z niej. Pamiętam Pawła Porąbkę. Miał pióro w kształcie żółtego misia. W ławce zawsze mędrkował. Ostatnie zdanie do niego należało. Dorota Kałuża miała bardzo przebojową babcię. Zawsze przychodziła na wywiadówki."
Anna Kałuża z domu Turcza: „W maju minie 19 lat jak babcia nie żyje."
Aleksandra Hajduk: „Pamięta się wszystkich. Między rodzicami i klasą były więzi bardzo serdeczne. Wiele potem klas przeszło przez moje ręce, ale tę pierwszą pamiętam najbardziej.
Jak sobie pomyślę, że wy jesteście starsi ode mnie, jak ja tu zaczynałam pracę, to nie mogę w to uwierzyć. Pamiętam was jako dzieci siedzące w ławkach, wasze mamy, babcie. Jak teraz patrzę na tę szkołę przez pryzmat moich lat przeżytych, przepracowanych to muszę powiedzieć, że był tu cały szereg rzeczy szalenie pozytywnych. Przede wszystkim wysoki poziom nauczania i druga rzecz to troska o wszechstronny rozwój dzieci i młodzieży. Największe problemy miałam w ósmej klasie, bo uczniowie byli nie tak wiele ode mnie młodsi. Na szczęście miałam tych godzin niewiele. Jak się dowiedziałam, że z tej klasy pewne osoby już nie żyją, to bardzo ten fakt przeżyłam.
Kapitalną sprawą w tej szkole były wycieczki. Taki był obowiązek, że się jechało do Warszawy, do Gdańska, Szczawnicy. Szkoła nosiła imię Obrońców Westerplatte. Pamiętam Panią Marysię Drobniak, która była inicjatorką wycieczek. Między nami była duża różnica wieku, ale mimo to polubiłyśmy się. Tak myślę, że wtedy ludziom żyło się o wiele skromniej niż dzisiaj, ale na wycieczki nikt nie żałował. Może nie było takiej konkurencji, żeby mieć np. „wypasioną" komórkę. Gdy jechaliśmy na wycieczkę do Szczawnicy, to dostawiałyśmy z Panią Marysią Drobniak taborety do środka autobusu między siedzenia, bo już mamy ruszać, a jeszcze dzieci z Bugaja biegną, chcą jechać, więc jak można ich nie zabrać. Przy dzisiejszych obostrzeniach, to w ogóle byśmy z więzienia nie wyszły, ale jakoś wróciliśmy i wszyscy byli zachwyceni Szczawnicą. Nic się nikomu nie stało. Nie było jakichś problemów wychowawczych, żeby ktoś kogoś nie posłuchał. Był tu naprawdę dobry klimat do pracy i sympatycznie było między gronem. To się przekładało na relacje z klasami, z młodzieżą."
Jadwiga Duda: „Jak wyglądały lekcje języka polskiego, czytanie lektur. Czy byli liderzy?"
Aleksandra Hajduk: „Bardzo dobrze wyglądały. Było czytane lektur. Wszystko było. Byli liderzy, ale nie było kogoś takiego, kto by dramatycznie odstawał czy się nudził, czy nic nie robił na lekcjach. Wiadomo jedni są mniej zainteresowani, drudzy bardziej.
Trafiłam do Koźmic przez czysty przypadek. To był stan wojenny, wszystkie etaty „zamrożone" i nigdzie nie było pracy. Powiedziano mi, że jest praca w Koźmicach. Ja skończyłam teatrologię, filmoznawstwo, filologię polską na UJ. W domu wszyscy mówili mi, a gdzie tam będziesz jeździć do tych Koźmic. To były lata 80. te, wydawać by się mogło, że szkoła na wsi to taki poziom nauczania jak za cesarza Franciszka Józefa, czyli ogromna różnica między miastem a wsią. Tymczasem to okazało się nieprawdą. Tak tutaj trafiłam i bardzo tu było sympatycznie. Ja bym powiedziała, że poziom nauczania, dyscyplina, troska władz o szkołę była duża. Musiało się umieć. Podejrzewam, że poziom wymagań był bez porównania wyższy niż to jest dzisiaj w szkolnictwie, nawet średnim.
Pamiętam, jak ja i inne panie robiłyśmy dzieciom herbatę i na dużej przerwie wszyscy wyciągali jedzenie i pili tę herbatkę. Podczas tego były dyskusje. Gdybym chciała być nietaktowna, to wystarczyło zadać proste pytanie i człowiek dowiedziałby się wszystkiego, co w którym domu się dzieje. Dzieci mówiły np. „Jem pyszną kiszkę, bo myśmy zabili świnię". A my na to: „To szkoda, żeś tylko dla siebie przyniósł." Tak było naprawdę fajnie i jakoś nikt ani się nie poparzył ani nie było jakiejś pogadanki na temat higieny - nikt nas nie kontrolował. Nikt się nie pochorował. Nic się nikomu nie działo. Była bardzo rodzinna atmosfera. I nauka, wychowanie, wyjazdy - szkoła była ośmioklasowa, duża. To był okres bardzo fajnej szkoły ."
Maria Kwiatkowska: „Zagram na pianinie z nut Fryderyka Chopina „Walc a-moll" .
Lidia Gabryś-Zając: „Dzień dobry Państwu. W tej szkole stawiałam pierwsze kroki jako uczennica. Uczyła mnie w klasie I-ej Pani Teresa Michalik, potem Nieciąg. Uczyłam się jeszcze w ławce z kałamarzem. Uczyła mnie również Pani Helena Poznańska, mgr Halina Greczkowska języka rosyjskiego. Do dziś pamiętam wiersz, który nauczyłam się na pamięć w klasie piątej:
Myszonok
Myszonku - szepciet mysz
Ty wsjo szurszysz nie spisz.
Myszonok szepciet myszy
szurszać ja budu tisze.
(Maria
Nawrot, absolwentka filologii rosyjskiej UJ, skarbnik KPW, wiersz przetłumaczyła
na język polski:
Myszka
Myszko - szepce mysz
Ty cały czas szeleścisz, nie śpisz.
Myszka szepcze do myszy
- Szeleścić będę ciszej.)
Uczestniczyłam pierwszy raz, tu w Domu Kultury, na tej sali w akademii szkolnej. Wówczas ta sala była bardziej zadbana niż teraz. Na estradzie było pianino, a na sali rzędy ładnych krzeseł. Należałam do harcerstwa, które prowadziła Pani Józefa Rozwadowska. Chodziłam do szkoły z moim przyszłym mężem, o czym wtedy nie wiedziałam. Poziom nauczania w Koźmicach był bardzo wysoki. Gdy rozpoczęłam naukę w Liceum Ogólnokształcącym w Wieliczce w 1976 r., to przy odpowiedzi z chemii Pani Maria Wiśniowska spytała: „Dziecko, a gdzie ty do szkoły chodziłaś?" A ja mówię: „Do Koźmic" a profesorka na to: „O, to Pani Pasisz cię uczyła fizyki, chemii. Siadaj - bardzo dobry. Ty wszystko umiesz.". Wszystkiego nie umiałam ale podstawy miałam dobre.
Po maturze w 1980 r. miałam wahanie czy iść na prawo, czy wybrać kierunek pedagogiczny. Skończyłam kierunek pedagogiczny. Moją pierwszą pracą była praca w Krakowie w szkole ćwiczeń UJ i Wyższej Szkoły Pedagogicznej. Wyszłam za mąż, zamieszkaliśmy w Koźmicach, urodziłam pierwszego syna. Podjęłam pracę w szkole w Koźmicach i uczyłam aż do 1999 r., gdy wprowadzono gimnazja. Jako nauczyciel w Koźmicach miałam przyjemność pracować dalej ze swoimi nauczycielami: Marią Drobniak, Małgorzatą Pasisz, Janiną Piątek, moją ciocią ze strony męża, Józefą Rozwadowską ale byli w gronie też młodzi nauczyciele m.in. Panie Danusia Kaperek, Ewa Rozwadowska, Jadwiga Kowal. Moją koleżanką z pracy była Pani mgr Irena Komoś, bardzo ją lubiłam. Uczyła moich trzech synów. Zawsze mówią o niej z sympatią. Miałam przyjemność pracować z mgr Jadwigą Dudą i mgr Jerzym Cholewą.
Jako młody nauczyciel na praktyce uczyłam Sławka Kowala, dziś ma koło 40-tki.
Jest tu na sali jego mama i siostra Elżbieta.
Z moich uczniów wszystkich mile wspominam. Mieli po 7, 8 lat. Lubiłam pomagać takim uczniom, zwłaszcza chłopcom, którzy dobrze się uczą ale mają problemy z zachowaniem. Miło mi jest teraz jak mnie spotykają i mówią: „Dzień dobry, czy Pani mnie poznaje?" Odpowiadam, że: „Tak" a potem długo myślę, kto to jest?. Mówią: „Pani to się nic nie zmieniła". Proszę Państwa miałam tylko ten sam płaszcz.
Jeśli chodzi o naukę języka rosyjskiego wspominamy zawsze mile Panią Halinę Greczkowską, która go uczyła. Gdy mój przyszły mąż chodził do technikum w Krakowie, był bardzo dobry z języka rosyjskiego i zawsze mówił, że to dzięki Pani Greczkowskiej zna ten język. Zresztą jego brat Waldek też dobrze zna rosyjski. Często wyjeżdża służbowo w miejsca, gdzie rozmawiają w języku rosyjskim i doskonale sobie radzi. Czasem spotykam Panią Greczkowską z jej mężem, kłaniam się. Pani się odkłania, ale nie wiem czy mnie poznaje i wie kim jestem.
Spotykam też moją pierwszą nauczycielkę Panią Teresę Nieciąg. Mieszka w Wieliczce. Tak się stało, że nie umawiałyśmy się, gdy ona odeszła na emeryturę ze Szkoły Podstawowej nr 3 to, ja przyszłam tam pracować. I pracuję do dzisiaj. W tym roku już minie 31 lat.
Wspomnę moją mamę, Stanisławę, też nauczycielkę, która ma 82 lata i daje rady życiu. Ciężko jej było chodzić do szkoły w Janowicach. Ostatnie dwa lata pracy przed emeryturą była zatrudniona w szkole w Koźmicach.
Nie wydaje mi się, że już mam tyle lat. Życie mija bezpowrotnie. Z mojej klasy z podstawówki nie żyje jedna koleżanka i czterech kolegów. Wczoraj był pogrzeb mojego kolegi z klasy, Józefa Dorsza. Świat jest mały. Do LO w Wieliczce chodził mój syn Mateusz . Pani mgr Aleksandra Hajduk, która siedzi obok mnie obecnie uczy w tej szkole. Kilka lat też pracowała w szkole w Kożmicach. Do szkoły nr 3 chodzą wnuczki i wnukowie moich byłych nauczycieli. Do klasy pierwszej chodzi wnuczek Marii Drobniak - Kuba Domański.
Każdy nauczyciel jest dobry. Czasem uczniowie doceniają swoich nauczycieli ale dopiero po wielu, wielu latach. Wtedy mówią ta Pani, ten Pan wymagali ale dlatego, że wymagali to nas nauczyli. Bardzo mile wspominam lata nauki i pracy w szkole w Koźmicach. Miło mi, że zostałam tu zaproszona. Dziękuję bardzo za zaproszenie Pani Jadwidze."
Aleksandra Hajduk: „W szkole czujemy się wiecznie młodzi. Gdy nasi uczniowie się „starzeją", to opuszczają szkołę, a my zostajemy i znowu przychodzą młodsi. W ten sposób człowiek jest cały czas młody i tego szybkiego upływu lat, tak się, nie czuje ."
Maria Kwiatkowska: „Wykonam na pianinie „Polonez ze zbioru Anny Marii Saskiej" z 2 poł. XVIII w."
Publiczność występ nagrodziła brawami.
Halina Greczkowska: „W Koźmicach w szkole była moja pierwsza praca po studiach. Pamiętam Pana Klemensa Surówkę, z którym pierwsze raz rozmawiałam - to były wakacje w 1972 r. Gdy od września przyszłam do pracy, dyrektorem szkoły był Kazimierz Mika. Dojeżdżałam do Koźmic z Wieliczki. Było i tak ze dwa razy, że w zimie nie kursowały autobusy i szłam do szkoły na piechotę. Potem już była droga utorowana i do Wieliczki wracałam autobusem.
W pamięć zapadła mi pierwsza moja lekcja z klasami VI łączonymi, Pani Józefa Długosz prowadziła lekcje z klasami młodszymi, a ja miałam ze starszymi. Pamiętam Panią Helenę Poznańską oraz uczniów, którzy byli ode mnie wyżsi bo powtarzali klasę. Raz na przystanku jeden z nich, Julian mi się ukłonił. Mówił do kolegi, że ma na tydzień 400 zł, a ja wtedy po studiach miałam na miesiąc 280 zł. Pamiętam jak takiego drugorocznego ucznia złapałam za bary i potem już miałam posłuch wśród uczniów.
Pracowałam w szkole w Koźmicach 5 lat od 1972/73, potem 11 lat w Szkole Podstawowej nr 2 w Wieliczce i przez kilka lat prowadziłam kawiarnię w „Sztygarówce", bo język rosyjski przestał być potrzebny i poszukałam sobie innej pracy. Właśnie tam przychodzili moi uczniowie. Pewnego razu przyszło dwóch panów, jeden z brzuszkiem i trochę łysawy. Kilka osób stało przy barze i jeden z nich był oburzony jak ja mogłam uczyć tego Pana skoro on jest w moim wieku. Zdarzyło się że przyszło trzech panów. Jeden z nich przyszedł z kwiatami i powiedział, że mi bardzo dziękuje bo jest w technikum w Krakowie najlepszy z języka rosyjskiego w klasie."
Dzisiaj nie widzę swoich wychowanków tutaj. Jedynie jest Lidzia i Pani w fioletowym - Elżbieta Kowal za mężem Woźniak.
Mile wspominam przyjazne grono nauczycielskie w tutejszej szkole. Bardzo dobrze z dużym sentymentem wracam do szkoły w Koźmicach."
Maria Kwiatkowska: „Zagram L. Dusika „Rondo".
Zebrani Marię nagrodzili brawami.
Jerzy Cholewa: „Do Szkoły Podstawowej (SP) w Koźmicach Wielkich uczęszczałem w okresie od 1959 do 1967 r. W ciągu 8 lat nauki, tylko w trzeciej klasie otrzymałem na świadectwie jedyną ocenę dostateczną z języka polskiego, gdyż miałem trudności z opowiadaniem. Natomiast w wyniku końcowej klasyfikacji, w klasie ósmej otrzymałem wszystkie oceny bardzo dobre. Od klasy I do VI wychowawcą naszej klasy była Helena Poznańska a w klasie VII i VIII kierownik szkoły Klemens Surówka. Do szkoły miałem błotnistą drogę pod górkę, koło domu pani Rozalii Kapusta, w którym odbywały się lekcje religii. W zimie droga była zadęta i robiliśmy orły na śniegu a na wiosnę przemieniała się w lodowy tor i zjeżdżaliśmy z góry przeważnie na teczkach, lub butach. Pamiętam również powodzie, kiedy to, wiosną i jesienią wylewała rzeka Wilga. Droga koło mostów była zalana a my łowiliśmy ryby, które nie powróciły do koryta rzeki. Do pierwszej Komunii Świętej przystąpiłem z II klasą 28 maja 1961 r. w kościele parafialnym p.w. Św. Klemensa w Wieliczce. Do komunii przygotowywał nas ksiądz Marian Wolak. W dzieciństwie pomagałem rodzicom w pracach na gospodarstwie m.in. przy suszeniu siana, żniwach, pilnowaniu krów, wykopkach, myciu naczyń a w chwilach wolnych z kolegami i rodzeństwem Jadwigą, Zdzisławem, Wojciechem organizowaliśmy sobie zawody sportowe. W tamtym okresie kolegowałem z Władkiem Jamrozem z Sierczy, który chodził do koźmickiej szkoły. W jego domu był jeden z pierwszych telewizorów i oglądaliśmy m.in. seriale „Bonanza", „Zorro". Po lekcjach nie wolno było grać w piłkę przy szkole, bo kury pana kierownika były zagrożone. Wędrowaliśmy na Wysoką Górę, a gdy nas gospodarze przepędzili, bo deptaliśmy trawę do wypasu krów, to przemieszczaliśmy się na łąkę Pana Pirowskiego, a gdy było kolejne zagrożenie, to uciekaliśmy na łąki za młynem w Sygneczowie lub do kamieńca na Kopcach. W zimie wszystkie stoki miały ślady nart i sanek. Robiliśmy również skocznie narciarskie, gdzie skakaliśmy do 10 m. Pamiętam, że po skoku było mało miejsca na hamowanie i przeważnie ratowaliśmy się wywrotką aby nie wpaść w krzaki. Ze stawów i zmrożonych zalewisk zgarnialiśmy śnieg. Po „wyprodukowaniu" hokejek szukając odpowiednich gałęzi w krzakach, ochraniaczy, bramek. grało się piłeczką lub krążkiem na butach. Niewielu z nas miało łyżwy, początkowo z żabkami a dopiero później z butami. Graliśmy w hokeja do księżyca a w kwietniu na topniejącym lodzie, co wielokrotnie kończyło się wiosenna kąpielą w stawie. Przy stawie koło młyna pana Hynka, Andrzej Wcisło instalował nagłośnienie z muzyką. Przychodziły dziewczyny pojeździć na łyżwach figurowych. Z innych dyscyplin to: skakaliśmy wzwyż i w dal na łące, pchaliśmy kulę, rzucaliśmy oszczepem (odpowiednio wystruganą prostą gałęzią), próbowaliśmy trójskoku. Sami przygotowywaliśmy przyrządy a za pomocą patyczków wyznaczaliśmy kolejność rywalizujących. Tata nauczył nas jazdy na rowerze (sam wykonał dziecinny rower) gry w szachy, warcaby, karty, siatkówkę. Rower przyczynił się do tego, że dokładnie zwiedziłem Polskę. Pamiętam również, że z panem Kazimierzem Miką jako reprezentanci SP Koźmice Wielkie byliśmy na zawodach w czwórboju lekkoatletycznym przy szkole na Zadorach w Wieliczce. Oczywiście w obie strony przemieszczaliśmy się pieszo. Przez kilka miesięcy uczęszczałem na lekcje gry na akordeonie w Szybie „Górsko" w Wieliczce. Później mieliśmy grupowy występ akordeonistów w sali Domu Kultury w Koźmicach Wielkich. W siódmej klasie jako jeden z 4 najlepszych uczniów byłem wydelegowany na sesję Rady Gminy Koźmice Wielkie. Był to mój pierwszy kontakt z władzami samorządowymi. Gdy w latach 1967 - 1972 uczęszczałem do Technikum Mechanicznego nr 1 w Krakowie dojazd do szkoły i z powrotem zajmował mi codziennie około 3 godzin. W tym okresie Koźmice były dla mnie tylko sypialnią i miejscem przygotowań do lekcji w dwuzmianowej szkole. Podczas studiów na Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie miałem więcej wolnego czasu i rozpocząłem działalność w Kole Terenowym, Klubie Kolarskim PTTK „Kinga" w Wieliczce i w Ludowych Zespołach Sportowych (LZS), gdzie byłem wiceprzewodniczącym do spraw sportowych Rady Miejsko-Gminnej LZS w Wieliczce, wielokrotnie wyróżnianej na szczeblu ogólnopolskim. W tamtym okresie popularyzowałem biegi, kolarstwo, turystykę rowerową, tenis stołowy, szachy, warcaby. Założyłem nowe sekcje w LZS „Wilga" Koźmice Wielkie i rozpocząłem wzorcową współpracę ze SP Koźmice Wielkich poprzez Mariana Grzybka, Kazimierza Mikę. Uczniowie startowali w barwach szkoły i LZS Wilga. Pierwsze oficjalne zawody z nagrodami zorganizowałem 28. 11. 1976 r. w sali Domu Kultury w Koźmicach Wielkich. Był to turniej szachowy z udziałem 48 osób z Janowic, Gorzkowa, Sygneczowa i Koźmic Wielkich. Przy organizacji pomogli mi działacze LZS „Wilga" Koźmice Wielkie, Eugeniusz Kaczor i Józef Zając. Na zdjęciach zawody uwiecznił Stanisław Kowal. Nagrody ufundowali: Spółdzielnia Kółek Rolniczych, Koło Gospodyń Wiejskich, Ludowy Zespół Sportowy i Polskie Towarzystwo Turystyczno-Krajoznawcze Oddział Wieliczka. W 1980 r. reprezentanci SP Koźmice Wielkie wygrali X Krakowską Olimpiadę Młodzieży w Szachach a następnie na Mistrzostwach Polski Szkół Podstawowych wywalczyli 7 miejsce wśród 44 województw.
Za namową Pani Małgorzaty Pasisz od 1. 02. 1981 r. do 31. 08. 1984 r. pracowałem w Szkole Podstawowej w Koźmicach Wielkich w pełnym wymiarze ustawowego czasu pracy. Na początku pracy pedagogicznej uczyłem wielu przedmiotów m.in. matematyki, fizyki, wychowania fizycznego, zajęć praktyczno-technicznych. Byłem opiekunem Szkolnego Klubu Sportowego. Organizowałem, zwłaszcza w soboty wiele zawodów o randze mistrzostw szkoły. Prowadziłem punktację na najlepszego sportowca i turystę szkoły. Startowaliśmy w wojewódzkich zawodach szachowych, warcabowych, biegach, badmintonie, tenisie stołowym odnosząc wiele sukcesów. Dzieci były chętne do startów a liczne podróże i sukcesy dodatkowo ich mobilizowały. Nasi uczniowie brali udział w wycieczkach rowerowych, zlotach turystycznych, obozach sportowych, rowerowych obozach wędrownych, biwakach pod namiotami. W 1984 r. reprezentowaliśmy Województwo Krakowskie na I Ogólnopolskim Zlocie Szkolnych Klubów Sportowych w Zielonej Górze, gdzie odebraliśmy sztandar z mottem „NAUKA SPORT OJCZYŹNIE". W tym samym roku otrzymaliśmy m. in. wyróżnienie Ministra Oświaty i Wychowania oraz Przewodniczącego Głównego Komitetu Kultury Fizycznej i Sportu w ogólnopolskim konkursie „SPORT DLA KAŻDEGO" i nagrodę w wysokości 100 tys. złotych z przeznaczeniem na zakup sprzętu sportowego. Redakcja „Tempo" wyróżniła nas za wzorowe organizowanie zajęć sportowych dla młodzieży w ramach reporterskiej akcji „Sobota - Szkoła - Sport". Dzięki zdobytym nagrodom każdy uczeń miał na lekcjach w. f. łyżwy, narty, sanki, piłki, rakietki do tenisa stołowego a na zawodach jednolite stroje sportowe i dresy.
Po objęciu stanowiska dyrektora Międzyszkolnego Ośrodka Sportowego w Wieliczce od 1. 09. 1984 r. do 2. 02. 1993 r. w SP Koźmice Wielkie pracowałem na ½ etatu jako nauczyciel wychowania fizycznego. Podniosłem rangę tego przedmiotu, co nie wszystkim się podobało. Na półrocze dałem jednej uczennicy ocenę niedostateczną, ale równocześnie nie tylko najsprawniejsi otrzymywali najwyższe oceny. Teraz wspomnę kilku wybitnych sportsmenek i sportowców szkoły w latach 1981 - 1993: Lucyna i Małgorzata Cholewa, Małgorzata Porąbka, Jadwiga Mistarz, Anna Gorczowska, Teresa Strojna, Jolanta Batko, Lucyna Natanek, Bożena Michalik, Marta Michalik, Jolanta Kałuża, Iwona Porąbka, Lucyna Cabaj, Bożena Piątek, Beata Perz, Magdalena Jordan, Alicja Oleś, Marta Czerwień, Agata Cholewa, Anna i Dorota Kałuża, Małgorzata Michalik, Bożena Rusnak, Marta Malec, Joanna Starba, Teresa Nawalany, Magdalena Baran, Renata Kościółek, Edyta Szczurek, Agnieszka Umińska, Agata Chlebda, Małgorzata Dańda, Halina Jesionka, Elżbieta Pająk, Agata i Anna Mistarz, Agnieszka Komoś, Iwona Boda, Agata Burda, Dominika Riahi, Anna Chlebda, Marta Puch, Kinga Czuchra, Natalia Dźwigaj, Dorota Liszka, Krzysztof Michalik, Dariusz Porąbka, Bogusław Dymanus, Piotr Cholewa, Tomasz Gabryś, Wojciech Wilk, Ryszard Strojny, Marek Golik, Janusz i Grzegorz Domanik, Ireneusz Rzepa, Wojciech Maciejowski, Czesław Jania, Andrzej Mistarz, Marek Michalik, Bogdan Bodzioch, Tadeusz Kolasa, Paweł Umiński, Andrzej Baran, Janusz Kusina, Waldemar Pitera, Józef Stankowicz, Marcin Piątek, Grzegorz, Piotr, Andrzej Pietrzkiewicz, Mirosław Dańda, Rafał Żak, Paweł Czuchra, Arkadiusz Windak, Artur Tatara, Marcin Puch, Paweł Pająk, Mariusz Jamróz, Tomasz Kościółek, Piotr Burda, Piotr Kapusta, Jacek Anioł. Marcin Siwek, Paweł Chwastek. Od 2008 r. w ramach wolontariatu prowadzę szkolenie w kółku szachowym, głównie dla uczniów koźmickiej podstawówki oraz organizuję Mistrzostwa SP Koźmice Wielkie w szachach z atrakcyjnymi nagrodami. W tym roku szkolnym o ten zaszczytny tytuł walczyły 23 uczennice i 27 uczniów z wszystkich klas a zwyciężyli Julia Hajduk z klasy VI b i Tomasz Nawalany z II klasy.
Cieszę się, że dzieci, które kiedyś uczyłem, po latach przyprowadzają własne dzieci na zajęcia i zawody, które prowadzę. Koźmicką szkołę podstawową odwiedzam często i życzę wiele sukcesów zarówno uczniom jak i nauczycielom."
Wypowiedź ilustrowały zdjęcia prezentowane na ekranie.
W dyskusji głos zabrali: Dorota Rachwał z domu Kałuża, Paweł Porąbka, Paweł Umiński, Stefania Jordan, prelegenci, prowadząca spotkanie.
Jadwiga Duda: „Pracowałam w Szkole Podstawowej w Koźmicach Wielkich razem z Panią Lidią Zając i moim bratem Jerzym Cholewą. Pamiętam, że Jurek był bardzo rozżalony z powodu kłopotów jakie miał z powodu wystawienia oceny niedostatecznej z wf-u . Zrezygnował z pracy na ½ etatu.
Jeśli chodzi o wycieczki, to w koźmickiej podstawówce była taka tradycja, że w klasie VII-ej organizowało się wycieczkę do Warszawy, a w klasie VIII-ej do Oświęcimia i nad Morze Bałtyckie, do Trójmiasta i na Westerplatte.
Dorota Rachwał z domu Kałuża: „Naukę w klasie pierwszej rozpoczęłam w 1979 r. Wychowawczynią klasy była Pani Józefa Rozwadowska. 4. 05. 1980 r. 15 uczniów z naszej klasy przystąpiło do I Komunii Świętej w kościele pw. Św. Klemensa w Wieliczce. Posiadam zdjęcie klasy III (27 uczniów) z 23. 05. 1981 r. z Panią J. Rozwadowską. Od klasy IV-ej naszą wychowawczynią była Pani Aleksandra Hajduk. Postarałam się o to, aby koleżanki i koledzy z naszej klasy, której Pani Hajduk była wychowawczynią tu dziś przyszli. Na zdjęciu klasy IV-ej z 16. 02. 1982 r. razem Panią Hajduk jest 29 uczniów: Agata Baran, Renata Barnaś, Beata Boda, Tomasz Czerwień, Elżbieta Czyżowska, Marian Gabryś, Marta Hajduk, Jolanta Jesionka, Elżbieta Kaczor, Dorota Kałuża, Barbara Kania, Andrzej Kowal, Małgorzata Musiał, Janusz Natanek, Marta Nawalany, Piotr Nosek, Grażyna Nowak, Alicja Oleś, Antoni Piotrowicz, Tomasz Pirowski, Urszula Popek, Paweł Porąbka, Bożena Rusnak, Andrzej Sosin, Ewa Stankowicz, Jolanta Zięcik, Krzysztof Zięcik, Mariusz Żołnierczyk, Krzysztof Żyła.
Co do wycieczek - byliśmy 3. 04. 1985 r. w klasie VII-ej w Warszawie, w VIII-ej: Gdynia, Sopot. W VII-ej klasie Pani Ola nas zostawiła, odeszła na rok. 1 września, drzwi do klasy się otwierają i zastanawialiśmy się kto będzie naszą wychowawczynią? - weszła Pani Jadwiga Jamróz. Niektórzy mówili - już po wycieczce, nie jedziemy. Wspominam zawody sportowe z Panem Cholewą. Poznawało się stadiony Klubów Sportowych: Wisły, Cracovi. Były biegi na czas, zjeżdżaliśmy z góry od szkoły na dół do Kapustowej.
Wspominam akademię, którą organizował Pan Jerzy Pilikowski na Dzień Nauczyciela, gdzie uczniowie odgrywali nauczycieli. Uczyła nas Pani Cichoń i opiekowała się harcerstwem. W Wieliczce był zjazd harcerski. Z Koźmic szliśmy na nogach do Wieliczki. Na tę okoliczność Pani Cichoń szyła nam bluzki z rulexu aby wszyscy jednakowo wyglądali, obdarzyła nas kokardkami i wstążeczkami pod szyję. Rodzice w klasie ósmej na zakończenie szkoły organizowali komers.
Aleksandra Hajduk: „Bardzo się cieszę, jestem szczęśliwa, że was widzę. To była tak zgrana klasa. Byliście kapitalnie wysportowani. Jak byliśmy na wycieczce w Warszawie - wy tego nie wiecie, złodzieje dorwali się do mojej torby podróżnej. Ukradli mi bieliznę i dwa podkoszulki. To były takie czasy, że nie można było nic kupić. Na szczęście zostały bilety na powrót, bo gdyby je zabrali, to byłaby tragedia. Natomiast gdy byliśmy w Gdańsku, Jurek Pilikowski jak się umył, powiesił ręcznik na siatce, aby wysechł. Ukradli go złodzieje i musiał wycierać się w poszewkę. Pamiętam też, jak wcześnie rano jechaliśmy tramwajem, nie mieliśmy biletów ,bo nie było gdzie kupić. Dałam kierującemu 10 zł, bo tak wypada i wysadził nas za to nie tam gdzie przystanek, tylko podwiózł nas pod sam kemping. Nie wiem jak wy, ale ja jestem bardzo ciekawa ,ile osób oprócz wycieczki ze szkoły było potem na Westerplatte. Ja byłam dwa razy w życiu: pierwszy raz, gdy chodziłam do szkoły, a potem z uczniami z Koźmic. W Oświęcimiu byłam z Koźmicami, a potem dwa lata temu z uczniami Prywatnego LO OO Franciszkanów w Wieliczce, gdzie też pracuję.
Dzieci były chętne do wszystkiego i była dobra współpraca z rodzicami. Rodzice przychodzili do opieki na dyskoteki i komers. Ludziom się wtedy chciało. Tyle się pamięta, co ze szkoły, dlatego naukę i szkołę otaczano szacunkiem.
Paweł Porąbka: „Gdy chodziłem do Koźmic do szkoły a zdarzało się, że ktoś był niegrzeczny, to jak nauczyciel go skarcił to nie wszystko. Gdy rodzice się o tym dowiedzieli, to w domu też był ukarany.
Sefania Jordan: „Uczyła mnie w Koźmicach mama Pani Lidii Gabryś-Zając."
Paweł Umiński: „Nasza wychowawczyni, Pani Hajduk bardzo bała się myszy. Teresa Strojna zrobiła mi „myszę", a Sosin ją ciągnął i straszyliśmy Panią. Pan Jurek organizował zawody sportowe w Koźmicach, które nie były obowiązkowe. Ludzie z Wieliczki z dziećmi przyjeżdżali i uczestniczyli w nich, bo nie mieli co robić."
Jadwiga Duda: „Serdecznie dziękuję Państwu za przybycie i udział w spotkaniu. Przed nami Święta Wielkanocne a po nich 26 kwietnia kanonizacja dwóch papieży: Jana XXIII i Jana Pawła II. Drodzy Państwo każde spotkanie „Koźmice-Koźmiczanie" jest poprzedzone spotkaniem „Wieliczka-Wieliczanie", kolejne 197 odbędzie się 30 kwietnia w środę o godz. 16.00-tej w Wieliczce w sali „Magistrat" na temat Alfonsa i Wojciecha Długoszów, artystów-malarz, którzy z Trzebini przybyli do Wieliczki. Alfons Długosz był nauczycielem w LO a potem tworzył muzeum w wielickiej kopalni i był jego pierwszym dyrektorem. Jego syn, Wojciech był wykładowcą na Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie. Ci ludzie sławili Wieliczkę. Zapraszam do udziału w tym spotkaniu szczególnie tych, których uczył w wielickim LO. Oto afisz na to spotkanie, który wywieszony jest w gablocie przed biblioteką oraz na tablicy przed wejściem do Ośrodka Zdrowia. Prezentuję zeszyt 140 „Biblioteczki Wieliczki" pt. „195 spotkanie z cyklu „Wieliczka-Wieliczanie" pt. „Działalność ludoznawcza Ludwika Młynka (1864-1941) z Sierczy, nauczyciela, działacza oświatowego, ludoznawcy, organizatora Towarzystwa Ludoznawczego w Wieliczce, społecznika, dziejopisa - ku pamięci w 150 rocznicę urodzin (1864-2014)".
Zapraszam na VI spotkanie „Koźmice-Koźmiczanie" w niedzielę 4 maja o godz. 16.00-tej.
Serdecznie dziękuję prelegentom i w dowód wdzięczności wręczam kwiaty, zeszyt 140 „Biblioteczki Wielickiej" o Ludwiku Młynku, kmieciu z Sierczy, nauczycielu w Gimnazjum w Wieliczce w l. 1919-1927, przewodnik „Powiat Wielicki-pieszo-rowerem-samochodem", kalendarze. Na ręce Jacka Kwiatkowskiego przekazuję upominki dla córek, które umiliły nasze spotkanie koncertem.
Informuje również, że 10 maja b.r. organizuję pielgrzymkę wieliczan z „Klubu Przyjaciół Wieliczki" do Kalwarii Zebrzydowskiej w ramach VII pielgrzymki Małopolskiego Związku Regionalnych Towarzystw Kultury w Krakowie, do którego należy nasz Klub. Pojedziemy przez Koźmice i jest możliwość dołączenia się do wieliczan. Zapraszam Państwa do udziału w tej pielgrzymce.
Życzę radości od Zmartwychwstałego Jezusa, smacznego święconego śniadania i mokrego Dungusa oraz spotkania w Wieliczce z Siudą Babą."
Paweł Porąbka przypomniał Jadwidze Dudzie, że będąc uczniem podstawówki udział brał udział w zawodach saneczkowych w Myślenicach. Wówczas był przyszywanym dzieckiem Jadwigi i Józefa Dudów, bo zawody były dla rodzin.
Elżbieta Woźniak, przewodnicząca Koła Gospodyń Wiejskich: „Zapraszam Państwa do stołu na poczęstunek."
Na zakończenie spotkania wykonano pamiątkowe zdjęcie z napisem „Koźmice-Koźmiczanie", także uczniów z klasy Pani Aleksandry Hajduk, i wspólnie zaśpiewano „Barkę". Wszyscy zasiedli przy stole i rozmawiali. W spotkaniu uczestniczyło 35 osób, a wśród nich Szczepan Stanek, radny Rady Miejskiej w Wieliczce z rodziną. Przebieg spotkania fotografowali: Dorota Cora, Jerzy Cholewa, Jadwiga Duda, Jacek Kwiatkowski.
Kazimierz Windak, sołtys wsi obsługiwał telewizor ma ekranie, którego wyświetlał teksty pieśni i archiwalne zdjęcia związane ze szkołą przygotowane przez Jerzego Cholewę.
Organizatorami spotkania były: Stowarzyszenie „Klub Przyjaciół Wieliczki", Rada Sołecka, Koło Gospodyń Wiejskich (KGW), Szkoła Podstawowa, Gimnazjum w Koźmicach Wielkich.
Teksty wypowiedzi ww. przedstawionej relacji zostały zamieszczone po autoryzacji. Wszystkim, którzy pomagali w organizacji spotkania, Panu Sołtysowi, nauczycielom, rodzinie Kwiatkowskich, Paniom z KGW, Jerzemu Greczkowskiemu za przewóz nauczycielek , Dorocie Rachwał z udostępnienie zdjęć z lat szkolnych, Marii Nawrot z tłumaczenie wiersza pt. „Myszka"- serdecznie dziękuję.
Opracowała Jadwiga Duda