4. 05. (niedziela) 2014 r. w Koźmicach Wielkich w sali Domu Kultury odbyło się VI spotkanie z cyklu „Koźmice- Koźmiczanie" pt. „Szkoło, szkoło gdy Cię wspominam, tęsknota w sercu się wzdryga, oczy mam pełne łez!..."(fragment wiersza Juliana Tuwima „Nad Cezarem")
Spotkanie tradycyjnie rozpoczęła Jadwiga Duda, prezes Stowarzyszenia „Klub Przyjaciół Wieliczki" (KPW) i „Koźmiczanin Roku 2013". Powitała zebranych. Poinformowała, że przebieg spotkania jest nagrywany na dyktafon i fotografowany przez Dorotę Corę z d. Liszkę, absolwentkę naszej szkoły. Uczestnicy spotkania rejestrują swoją obecność do „Księgi Pamiątkowej". Materiał ten jest podstawą do opracowania niniejszej relacji ze spotkania.
Przedstawiła gości-prelegentów spotkania: emerytowane nauczycielki Szkoły Podstawowej w Koźmicach Wielkich: Stanisławę Madej, Józefę Kowal oraz absolwentki szkoły: Jadwigę Dudę z d. Cholewa i Agnieszka Drążkiewicz z d. Liszka, które podzieliły się swoimi wspomnieniami z okresu pracy i nauki w tutejszej w szkole.
Oprawę artystyczną spotkania stanowiła prezentacja twórczości Marii Nawrot z Wieliczki, absolwentki Liceum Ogólnokształcącego w Wieliczce i Uniwersytetu Jagiellońskiego, skarbnik KPW. Pani Maria jest samoukiem gry na organach i pisze wiersze.
Tradycyjnie zaśpiewano wspólnie „Jeszcze Polska nie zginęła" i „Rotę".
Prowadząca spotkanie zaprezentowała zebranym zeszyt 141 „Biblioteczki Wielickiej" pt. „196 spotkanie z cyklu „Wieliczka-Wieliczanie" pt. „Związki Wieliczki i Uniwersytetu Jagiellońskiego (UJ) w Krakowie w 650. lecie uczelni (1364-2014). Ku pamięci Stanisława Gawędy (1914-1994), profesora historii UJ w 100. lecie urodzin i 20. rocznicę śmierci". Wspomniała, że pierwszym nauczycielem w naszej szkole, który był absolwentem historii UJ był Klemens Surówka. W roku jubileuszu 650 lecia UJ, koźmiczanka, absolwentka tutejszej szkoły podstawowej, Agnieszka Drążkiewicz z domu Liszka, została doktorem nauk humanistycznych Uniwersytetu Jagiellońskiego. 13 kwietnia b.r. w Collegium Novum miała miejsce uroczystość wręczenia jej dyplomu doktorskiego. O tych osobach jest informacja w zeszycie 141 „Biblioteczki Wielickiej". Wręczyła ten zeszyt Elżbiecie Woźniak, przewodniczącej Koła Gospodyń Wiejskich w Koźmicach Wielkich, która do niego przekazała informację o absolwentach UJ z jej rodziny.
Poinformowała, że Stowarzyszenie „Klub Przyjaciół Wieliczki" od 2007 r. jest członkiem Małopolskiego Związku Regionalnych Towarzystw Kultury (MZRTK), którego siedzibą jest Wojewódzka Biblioteka Publiczna w Krakowie przy ul. Rajskiej. MZRTK razem z Towarzystwem Przyjaciół Kalwarii Zebrzydowskiej co da lata organizuje pielgrzymkę członków i sympatyków regionalnych towarzystw kultury do Sanktuarium Kalwaryjskiego. 10 maja b.r. odbędzie się VII pielgrzymka, w której uczestniczyć mogą także koźmiczanie. Pojedzie bus z członkami KPW z Wieliczki, zabierze zainteresowanych pielgrzymką z Koźmic. Przesłała zebranym program pielgrzymki.
Zaprosiła z stół prezydialny ww. osoby i poprosiła o wypowiedź Stanisławę Madej.
Stanisława Madej: „Pracowałam w Szkole Podstawowej w Koźmicach Wielkich w latach 1960-1962. To były początki mojej pracy. Tu zostałam skierowana. Wtedy pracowało się tam, gdzie kazano. Miałam pod opieką chore osoby: mamę, potem babcię i chciałam być blisko domu rodzinnego, żeby jakoś sobie radzić. Dwukrotnie zaczynałam pracę w szkole w Mietniowie, z którego pochodzę. Nie udało mi się tu zatrzymać dłużej, dlatego, że w pierwszym rzucie dostałam tylko prowadzenie harcerstwa. Miałam 36 godzin harcerstwa tygodniowo. To był obowiązek, który wkraczał do szkoły. Harcerstwo było jednym z przedmiotów nauczania. Program zajęć był dla mnie nieznany. Nie miałam predyspozycji do harcerstwa. Jestem antytalentem muzycznym, a w harcerstwie tego bardzo potrzeba. Powiedziano mi, że do tego jest ideologia socjalistyczna i żebym ją wprowadzała. Prowadzenie tych zajęć było pod ścisłym nadzorem z instruktorem. Praca z młodzieżą nawet mi się układała. Jeżeli chodzi o zagadnienia polityczne nie byłam z nimi obeznana, ani nie chciałam się w to wciągać. Można było na harcerstwie uczyć zagadnień przyrodniczych, pokazywać piękno natury, krajobrazu swoich środowisk, literatury, bawić się w gromadzie, czy czynić dobre czyny. Młodzież się od tego nie wymawiała. Zaczynałam w Mietniowie, gdzie np. budowaliśmy Pałac Kultury z zapałek, bo równocześnie z Warszawą mieliśmy wybudować jakąś taką dużą pamiątkę. Niemniej jednak uważam, że nauczyciel miał wtedy może mniej kontroli. Był przede wszystkim związany z przedmiotami, można było je sobie wybrać jak się trafiło na dobrego dyrektora. Na domiar złego przyszła centralna laicyzacja szkół i ściąganie krzyży. Ja przeniosłam się wtedy do szkoły w Raciborsku, którą również bardzo mile wspominam ale sytuacja zdrowotna zmusiła mnie do powrotu do Mietniowa właśnie w roku, kiedy dyrektor tej szkoły, Pan Józef Sosin za to że nie ściągnął krzyży ze ścian w klasach, był sądzony i przebywał na tzw. karnym zawieszeniu. Nie mógł być dyrektorem, mimo że na rozprawie sądowej miał obrońców nawet ze Związku Radzieckiego, bo w okresie międzywojennym uczył na Kresach. To był nauczyciel, który instruował nauczycieli w okolicy, w jego szkole odbywały się spotkania szkoleniowe. Mimo, że wszędzie opinie o jego pracy były dobre, nic nie pomogło. Kara jego była ciekawie skonstruowana, mianowicie zawieszony był na 2 lata w funkcji dyrektora, ale była taka klauzura gdzieś w prawie, że on po tych dwóch latach mógł wrócić do szkoły ale nie musiał. To wyszło na korzyść rządzącej Polską partii PZPR, która postanowiła nie pozwolić Sosinowi wrócić na stanowisko dyrektora. Między nauczycielami była zmowa, że funkcji dyrektora nikt nie przyjmie, ze względów koleżeńskich nikt nie obejmie stanowiska po Sosinie. Od roku szkolnego 1961/1962 szkoła w Mietniowie stała się świecką, a władze oświatowe narzuciła tu na kierownika Piotra Kowalczyka.
Wtedy właśnie ja poprosiłam o przeniesienie i dlatego znalazłam się w szkole w Koźmicach. Chodziło mi również o to, żeby popracować w szkole, w której będę się mogła czegoś nauczyć, ponieważ nie kończyłam szkoły pedagogicznej, a po kursie byłam jednak słabo przygotowana do pracy w szkole. Trzeba było podglądać dojrzałych nauczycieli jak ta praca wygląda. Dlatego, gdy tutaj dostałam się do pracy, byłam bardzo zadowolona. Grono nauczycielskie w tej szkole miało wysoką renomę, można się było na wszystkich wzorować. Moja wiedza i zainteresowania były ukierunkowane raczej na przedmioty ścisłe: matematykę, fizykę, a nie we wszystkich szkołach mogłam tych przedmiotów uczyć. Tu uczyłam nie tylko matematyki ale i języka polskiego w klasach V, VI-ych i dobrze mi się układało. Bardzo miło wspominam okres pracy w Koźmicach. Dzieci były karne, to już były owoce pracy poprzednich nauczycieli. Stawiały bardzo ciekawe pytanie. Owszem pracowały nad tym żeby młodego nauczyciela wyprowadzić w pole, ale znajdowaliśmy wspólny język i lubiły pracować, gdy widziały swoje osiągnięcia. Dobrze też układała się współpraca z rodzicami. Raz się tylko poskarżyłam. Rodzice przyjechali z Wieliczki po jarmarku z batami i mówią: „Którzy to Pani sprawiają trudność, to my ich poprosimy na rozmowę z nami." Więcej już się nie odważyłam skarżyć na uczniów. Jako, że ja w Mietniowie zaczęłam od harcerstwa, to i ono przywędrowało za mną do Koźmic. Na Radzie Pedagogicznej odbyło się tajne głosowanie i uchwała Rady zobowiązywała mnie do prowadzenia zajęć z harcerstwa, bo byłam najmłodsza w gronie. Tu pracowała Janina Pietras, która uczyła śpiewu i ona mi dużo pomogła. Pani Anna Surówka, nie odmawiała swojej pomocy, użyczała kuchni, naczyń jak chciałyśmy gotować, piec, do czego garnęły się dziewczynki. Na naukę szycia zapraszała nas do domu pani Dańdowa, której córka chodziła do szkoły. Uczyłam szyć uczennice na jej maszynie. Najbardziej podobały się spotkania okolicznościowe: Dzień Matki, rocznice takie jak 3 Maj zwalczane wtedy przez harcerstwo, czy coś z dawnych przeżyć rodziców a nowe uroczystości jeszcze słabo chwytały. Pamiętam taki Dzień Matki, na którym mamy się bardzo popłakały, czego się nie spodziewałam, bo chciałam im zrobić przyjemność. Od tego czasu Panie prosiły: „Jak tylko Pani coś będzie robić, to my przyjdziemy pomóc, my się sprawami gospodarczymi zajmiemy." Panowie nie raz przynosili pomoce potrzebne do lekcji. Początkowo, gdy raz wracałam ze szkoły, to jeden z krawców przez okno za mną wołał: „A Pani szpulek nie potrzebuje do majsterki?" Chłopaki robiły wózki, które napędzali gumkami z weków i to było dla nich wielkie osiągnięcie bo im pojazd się ruszał. Były dziewczęta, które zaangażowały w harcerstwo, tak że później pracowały w Hufcu ZHP w Wieliczce i były bardzo cenione. Te lata minęły dosyć szybko. W Koźmicach potem mało bywałam. Muszę jednak przyznać że zarówno rodzice jak i uczniowie rozpoznawali mnie wszędzie na spotkaniach, czy to w Wieliczce, Krakowie, na pielgrzymkach. Nawet niektórzy mieli pretensje: „Ja byłem Pani uczniem, a Pani się nie zatrzymuje, gdy się spotykamy". Serdecznie ich wspominam i nieraz o nich opowiadałam, o psich figlach też. Co pamiętam z takiego zaskoczenia. Po pierwszych rekolekcjach uczniowskich, gdy przyszłam do szkoły, stół był zasypany połamanymi, poogryzanymi ołówkami, linijkami, pierwszymi długopisami. Pytam się: „Co to ma znaczyć?" Okazało się, że uczniowie po rekolekcjach chcieli oddać rzeczy, które zabrali koleżankom, kolegom, chcieli wyrównać swoje niewłaściwe pociągnięcia. Właściciele mówili: „To było moje" i zabierali je ze stołu. Niektórzy chcieli mnie odprowadzać po szkole, tylko pytali: „Czy są zeszyty do odniesienia?". Raczej nie zabierałam ich do domu, tylko poprawiałam w szkole. Więź między uczniami była ścisła i za to im dziękuję, bo może wtedy im nie podziękowałam".
Kazimierz Windak, sołtys Koźmic Wielkich rozdał uczestnikom spotkania śpiewniki Stowarzyszenia „Klub Przyjaciół Wieliczki". J. Duda poprosiła Marię Nawrot o zagranie na organach melodii pieśni „Płonie ognisko w lesie" a wszyscy patrząc do śpiewników na stronę 17, gdzie był tekst pieśni - śpiewali ją.
Maria Nawrot odczytała swój wiersz pt. „KANONIZACJA"
Kiedy w październiku wybrano papieża
A był nim rodak, przybyły z Krakowa
Naród cieszył się, że dobrą drogą zmierza
On ukochał Maryję Pannę z miasta Częstochowa
Nadzieję i wiarę, wlewał w ludzkie serca, głosił Boga w świecie
I przyciągał tłumy podczas owych podróży, jak wiecie
Zaś kiedy Go zabrakło, to wszyscy płakali
A na pogrzebie Santo Subito wołali
Cud niejeden się zdarzył za jego przyczyną
Jako pierwsza zakonnica za co został błogosławiony
A teraz pani z Kostaryki i nareszcie świętym ogłoszony."
Publiczność autorkę nagrodziła brawami.
Jadwiga Duda: „Jan Zamojski z końcem XVI w. w akcie erekcyjnym Akademii Zamojskiej napisał: „Takie zwykły być Rzeczypospolite jakie są obyczaje i wykształcenie obywateli."
O szkole w Koźmicach opowiadała mi ś. p. mama, Józefa Cholewa z d. Batko, która uczęszczała do niej w latach 1936-1945. Tuż przed wybuchem II wojny światowej w 1939 r. przystąpiła do I Komunii św. w kościele św. Klemensa w Wieliczce co ilustruje zachowane zdjęcie z kierownikiem Franciszkiem Poniewierskim i księdzem katechetą W latach okupacji niemieckiej, od 1941 r. szkołą kierował Ferdynand Fryt. Była bieda, dzieci do szkoły chodziły boso. Przed szkołą rósł wiąz i właśnie pod nim sfotografowano jej koleżeństwo. Zachowały się z tego okresu dwa zdjęcia.
Mama zaprowadziła mnie do szkoły, gdy ukończyłam 7 lat. Do szkoły uczęszczał już mój starszy brat Jerzy. Zanim rozpoczęłam naukę wcześniej chodziłam do tutejszego przedszkola, które mieściło się w starym budynku szkolnym. Mieszkaliśmy na tzw. „dziedzicówce", ojcowiźnie mamy. Rodzice budowali dom i gdy rozpoczęłam naukę zamieszkaliśmy we własnym domu. Dużą rolę w moim wychowaniu obok rodziców odegrała babcia, mama mamy, Maria Batko, która wspierała mnie do 18 roku życia, do matury. Mija właśnie 40 lat od śmierci babci.
Naukę w Szkole Podstawowej 7 klasowej w Koźmicach Wielkich rozpoczęłam 1. 09. 1962 r. a zakończyłam w szkole 8. klasowej w czerwcu 1970 r. W tych latach kierownikiem szkoły był Klemensa Surówka, który wraz z żoną Anną mieszkał w budynku szkoły. Obok stał stary budynek, w którym mieściła się pierwsza szkoła we wsi. Rozebrano go w 1965 r. Za tym budynkiem był budynek gospodarczy, w którym znajdowały się toalety, pomieszczenia na opał. Przed szkołą było podwórko, które od wschodu otaczał sad a w nim ogródek należący do Państwa Surówków. Na podwórku były dwie studnie. Z czasem pojawił się tu szopa na materiał budowlany: cegły, pustaki, piasek, bowiem Komitet Rodzicielski zabiegał o rozbudowę, budowę nowej szkoły.
Nasza pierwsza klasa była bardzo liczna, liczyła ponad 50-ciu uczniów, stąd uczyliśmy się w największej sali na parterze. Wyposażenie klasy tworzyły drewniane ławki z oparciem, a w pulpicie było miejsce na dwa kałamarze, a po nim wnęka na teczki, stół ustawiony na podeście a obok na ścianie tablica. Przy tablicy stały umywalka z metalową miednicą i dzbanek z wodą. W sali był kaflowy piec, w którym zimą woźna Chlebdowa rozpalała aby w klasie było ciepło. W oczy rzucały się drewniana podłoga oraz wiszące na ścianie godło Polski, orzeł i portret Władysława Gomułki. Były szafy, w których znajdowały się pomoce do fizyki, biologii. Na korytarzu na parterze do ściany były przymocowane wieszaki, na których uczniowie pozostawiali wierzchnie ubranie. Do szkoły chodzili w chałatach lub ciemnych, najczęściej czarnych lub granatowych ubraniach. Na akademie obowiązywał strój galowy, biała bluzka i granatowa, układana spódnica.
W klasach od I do III naszą wychowawczynią była Stanisława Piąstka z Sierczy. W czasie lekcji trzeba było siedzieć z rękami założonymi do tyłu. Byłam wysoka i siedziałam w ostatniej ławce z Marysią Kowal. Już w tym okresie wykazywałam słabość do matematyki, bowiem moje świadectwa z tych lat wypełniają oceny bardzo dobre a jedynie z matematyki mam dobry. Zawsze w opanowaniu matematyki pomagał mi brat Jerzy. Lubiłam język polski, czytanie książek, z łatwością uczyłam się wierszy na pamięć. Na jednej z akademii recytowałam wiersz Juliana Tuwima: „Lokomotywa" (zacytowała fragment). Pamiętam, że ten występ kosztował mnie trochę nerwów, gdyż z przejęcia moja twarz była czerwona, a ręce spocone. Te występy uczyły mnie odwagi.
Największym wydarzeniem z tych była Pierwsza Komunia Święta, którą przyjęłam w 1964 r. w kościele parafialnym w Wieliczce. Do Wieliczki w białej sukience z lilijką w ręku, szłam piechotą z rodzicami i rodzeństwem. W tym czasie nauka religii odbywała się poza szkołą, w salce wynajmowanej przez rodziców u pani Magdaleny Kapustowej. Tu przyjeżdżali księża wikarzy z Parafii św. Klemensa w Wieliczce. Naukę religii poświadczają odrębne świadectwa, które wypisywał ks. katecheta a podpisywał ks. proboszcz mgr Władysław Grohs. W klasie I -ej uczył nas ks. Marian Wolak, który jako proboszcz zakończył życie w Skawinie. W klasie II i III-ej naszym katechetą był ks. Leon Baran, od kl. IV do VIII-ej ks. Stanisław Krupa. W klasie II-ej ks. L. Baran przygotowywał nas do I-ej Komunii Św., która miała miejsce wraz z uczniami Sz. P. w Janowicach. Wraz z ks. Leonem Baranem, a bez wychowawczyni klasy, mamy zdjęcie wykonane po uroczystości. Na nim jest 22 uczniów: 11 dziewczynek: W I rzędzie od lewej siedzą: Władysława Grochal, Maria Gabryś, Anna Półtorak, Ewa Dorsz; w drugim od lewej stoją: Anna Gabryś, Jadwiga Sobula, Krystyna Gabryś, Maria Kowal, Jadwiga Cholewa, Danuta Gabryś, Janina Latosińska i 11 chłopców: w II rzędzie-Andrzej Janowski, w III rzędzie od lewej stoją: Józef Kaczor, Wojciech Stachura, Tadeusz Popek, Józef Kaczor, Czesław Kaczor, Marian Ruppert, Kazimierz Wcisło, Paweł Nawalany, Władysław Leśniak, Józef Duda. W klasie drugiej, druga część klasy przyjmowała I Komunię Świętą w kościele pw. Matki Bożej Częstochowskiej w Gorzkowie.
Jak czytam w „Kronice Szkoły", 1964 r. był bardzo ważny dla naszej szkoły. Mieszkańcy wsi na zebraniu wiejskim podjęli decyzję o rozbudowie szkoły. Od roku szkolnego 1966/1967 r. naukę w szkole podstawowej wydłużono o rok. Budynek szkoły z pięcioma salami był niewystarczający. W związku z rozbudową szkoły, konieczne były na ten cel fundusze. Uchwalono, że każda rodzina zostanie opodatkowana na rzecz szkoły na kwotę 500 zł. Świadczenie było dobrowolne. Powołano Komitet Rozbudowy Szkoły, któremu przewodniczył Władysław Kaczor, a od 1965 r. Tadeusz Półchłopek. Przedstawiciele Komitetu prowadzili zbiórki pieniężne na rozbudowę szkoły. Komitet zlecił wykonanie projektu nowego budynku, który miał powstać w ogrodzie szkolnym jako jednokondygnacyjny i być połączony z istniejącym budynkiem. Komitet nie przyjął tego projektu. Powstał drugi projekt: dobudowa budynku dwupiętrowego po stronie północnej. Planowano, że 50 % kosztów budowy pokryją władze lokalne a 50% miejscowe społeczeństwo w formie: gotówki, robocizny, materiałów Ze względu na koszty projekt odrzucono i podjęto opracowanie trzeciego projektu: budowa budynku jednokondygnacyjnego. Z rozbiórki starej szkoły wzniesiono szopę na materiały budowlane.
W 1965 r. do szkoły uczęszczało 315 dzieci, z których utworzono 9 oddziałów, prowadzonych przez 9-ciu nauczycieli. W tym roku szkoła zajęła dwie sale w budynku Starej Poczty - wówczas siedzibie Prezydium Gromadzkiej Rady Narodowej, której biura przeniesiono do nowo wybudowanego Domu Kultury. Tegoż roku z Kuratorium Oświaty szkoła otrzymała telewizor. Gdy w roku szkolnym 1966/67 wprowadzono w życie klasę VIII-ą, pozostało w niej 17 uczniów z klasy siódmej. Ci uczniowie, którzy urodzili się w pierwszym półroczu 1962 r. opuścili szkolę po siedmiu klasach, a pozostali przeszli do klasy 8-ej, wśród nich był mój brat Jerzy. W szkole uczyło się 336 uczniów w 12 oddziałach.
Od 1968 r. opiekę nad tutejszą szkołą sprawowała Międzykółkowa Baza Maszynowa w Koźmicach Wielkich. Tegoż roku Tadeusz Półchłopek zlecił wykonanie dokumentacji techniczno-roboczej panu Popielowi z Krakowa - komisja oceny projektów nie zatwierdziła go. Było wielkim błędem Komitetu to, że projektantom wypłacono gotówkę bez podpisania umowy. Pan Półchłopek przestał interesować się budową szkoły, pojawiły się nieporozumienia. W końcu w 1970 r. powołano na przewodniczącego Komitetu Władysława Kaczora, na zastępcę - Jana Kaczora, sekretarza-Władysława Gibałę. Nowy Komitet wystukał dotację 15000 zł od Zrzeszenia Prywatnych Wytwórców w Warszawie. Sprawa zatwierdzenia dokumentacji na budowę szkoły przeciągała się.
W klasie IV-ej moją wychowawczynią była Wanda Sułkowska. Bardzo ważnym wydarzeniem było wówczas nawiedzenie rodzin w Koźmicach Wielkich przez obraz Matki Bożej Częstochowskiej w 1966 r. Posiadam zdjęcie pamiątkowe z nawiedzenia domu rodzinnego. W kl. V i VI - wychowawcą był Włodzimierz Stawowski, w klasie VII-ej - Kazimierz Mika a w VIII-ej - Klemens Surówka. W klasie VIII-ej z p. Jadwigą Mika byliśmy na wycieczce w Lańcucie i Chorzowie. Zachowały się z nich zdjęcia. W tych klasach języka polskiego uczyła nas Pani Jadwiga Turek, potem Mika, która często robiła nam dyktanda, stąd dotąd mam poprawną ortografię, historii p. Kazimierz Mika, Małgorzata Pasisz - chemii i fizyki, Teresa Michalik - biologii, Józefa Rozwadowska i Władysław Pirowski - zajęć praktyczno-technicznych. Pan Pirowski prowadził lekcje w starej poczcie. Na zajęciach oprócz szycia, cerowania, łatania, haftowania, gotowania, pieczenia wykonywaliśmy siatki na zakupy z żyłki, oświetlenia choinkowe, karmniki. Pamiętam jak raz piekliśmy ciasto biszkoptowe, duża ilość prodiży spowodowała, że wyleciały stopki i z tymi prodiżami szliśmy do piwnicy Władysława Gibały, aby upiec ciasto. Pan Surówka uczył nas matematyki i rysunków, był bardzo wymagający a swoją postawą umiał wywołać posłuch i dyscyplinę uczniów. Lekcje gimnastyki odbywały się w klasie, na podwórku szkolnym i na boisku na Wysokiej Górze. Należałam najpierw do zuchów a potem do harcerstwa. Miałam mundur i odznakę ZHP.
W szkole były organizowane akademie z okazji Dnia Nauczyciela, wybuchu Rewolucji Październikowej 7 listopada. Pamiętam, że w dniu 1 maja szliśmy piechotą z Koźmic na pochód do Wieliczki. Przed nami jechały traktory i maszyny rolnicze z Kółka Rolniczego w Koźmicach.
W klasie VIII -ej reprezentowałam naszą szkołę na konkursie o Włodzimierzu Iliczu Leninie, który był organizowany w Krakowie z okazji 100-ej rocznicy jego urodzin. Opiekunką była pani Jadwiga Mika. Brałam udział z zawodach sportowych startując w biegach na 360 m. Zawody odbywały się na stadionie KS „Górnik" w Wieliczce. W roku szkolnym 1969/70 w szkole było 338 uczniów w 10 oddziałach.
Cenną pamiątką z lat szkolnych obok świadectw i nielicznych zdjęć m.in. fotografii na której jest 20 uczniów przed salką katechetyczną u p. Kapustowej, jest pamiętnik jaki założyłam w klasie VIII-ej 25. 12. 1970 r. Szkołę kończyło w klasie ósmej 35 uczniów i uczennic. Ku pamięci wierszykami wpisali się m.in.: „Na górze róże, na dole fiołki. Kochajmy się jak dwa aniołki - Na pamiątkę miłej i sympatycznej koleżance Jadzi wpisała się Anna Turcza, 4.02. 1970 r."; „Pamiętaj! Masz Mamę tylko jedną. Czy bogatą, czy biedną. Pamiętaj! Ona Ci życie dała. Ona Ci serce oddała. Pamiętaj! Byś o Mamie nigdy nie zapomniała. Do wianuszka wspomnień ze szkolnych lat wpisała się Maria Kowal, 1.01. 1970 r."; „Wspomnienie! Siedziałam nad rzeką nad strumykiem blisko składałam z kamieni Twe piękne nazwisko, na „Ch" się zaczyna, a , na „a" się kończy niech się nasza przyjaźń nigdy nie rozłączy. Na pamiątkę miłej koleżance Jadzi wpisała się Krystyna Gabryś, 6. 01. 1970 r."; „Do wianuszka wspomnień. Wspomnienie to cicha nutka wyjęta z tomu przeszłości. Wspomnienie to nić wysnuta ze złotej przędzy miłości. Na pamiątkę miłej koleżance Jadzi wpisała się Anna Kapusta"; „Wspomnienie! Wszystko na świecie, wszystko przeminie. Promienie zgasną woda, przepłynie. Przeminie młodość, przejdą cierpienia, a pozostaną tylko wspomnienia!. Na pamiątkę sympatycznej koleżance wpisał się Władysław Hajduk, 5. 03. 1970 r.; „Wspomnienie! Nie szukaj w świecie kwiatów i róż bo znajdziesz osty i ciernie. Samo życie lepiej popłaca o w nim nauka i praca. Miłej koleżance z lawy szkolnej wpisał się Kazek Wcisło, 11.02. 1970 r.; „Ku pamięci! Piękne są sasanki. Piękne są róż wianki, ale najpiękniejsza miłość koleżanki. Na pamiątkę do wspomnień pamiętnika miłej, kochanej i sympatycznej koleżance Jadzi wpisał się kolega z ławy szkolnej Paweł Nawalany, 23. 02. 1970 r.,; „Wspomnij! Ile razy wyjdziesz w pole. Ile razy zerwiesz kwiat. Tyle razy wspomnij kolegę ze szkolnych lat. Na pamiątkę Jadzi wpisał się Kaczor Czesław, 24.02. 1970 r.
Nauczycielka Teresa Michalik napisała mi: „Niech Ci na zawsze zostaną w pamięci wspomnienia ze szkolnych lat. Niech Ci nie braknie odwagi i chęci stanąć do walki, gdy pójdziesz w światy. A kiedy troska legnie na Twym czole i ludzie Ci spokój zakłócą, wspomnij o latach spędzonych w szkole i żałuj, że już nigdy nie wrócą. Miłej i grzecznej uczennicy na pamiątkę wpisała się Teresa Michalik, 3. 03. 1970 r."
Posiadam legitymację szkolną, świadectwo zdrowia ucznia kończącego Szkołę Podstawową podpisane przez lekarz med. Marię Stępniewska-Rylską. Świadectwo ukończenia kl. VIII zawiera oceny bardzo dobre i dobre ale najcenniejsza jest opinia o uczennicy wystawiona 15. 05. 1970 r. przez Klemensa Surówkę, wychowawcę i kierownika szkoły: „Cholewa Jadwiga, ur. 25.III. 1955 r. , uczennica klasy ósmej szkoły podstawowej w Koźmicach Wielkich- wymieniona jest uczennicą zupełnie dobrą. Wykazuje pewne zdolności do nauki i zainteresowania do dalszego kształcenia się w szkole średniej. Jest uspołeczniona, należy do organizacji harcerskiej w szkole. Do szkoły średniej nadaje się zupełnie."
Trzeba podkreślić, że w okresie nauki w szkole podstawowej do szkoły chodziło się także w sobotę a dni wolnych od nauki z racji świąt było niewiele. Nie było ferii zimowych. Trzeba było w pomagać rodzicom w domu i gospodarstwie. Rodzice określali nam obowiązki odnośnie mycia naczyń, sprzątania, zakupów, wzajemnej pomocy. W pracach polowych uczestniczyła cała rodzina. Tak było przy sianokosach, żniwach, kopaniu ziemniaków, pieleniu buraków czy ogródka. W domu była krowa, świnka, barany, kury i trzeba było o nie troszczyć się aby było wyżywienie dla rodziny. Nauka była ważna ale czasami pomoc w gospodarstwie ważniejsza. Czasem odpoczynku od nauki były niedziele, święta, wakacje. Wówczas szło się piechotą na Mszę św. do kaplicy w Sierczy, a na odpust do klasztoru OO. Franciszkanów lub do kościoła św. Klemensa, odwiedzało się rodzinę na Sierczy. Rodzina taty odwiedzała nas, bo mamy była na miejscu i tu przychodzili wszyscy do babci. Tata nauczył nas jazdy na rowerze, gry w szachy, warcaby, karty, siatkówkę i grał z nami. Zimą była jazda na sankach, nartach i zabawa na lodzie, kto miał łyżwy, to grał w hokeja z koleżeństwem. Latem rzeka Wilga była miejscem kąpieli. W czasie wakacji najczęściej odpoczywało się na pastwisku pasąc krowę, czytając lektury szkolne. Dzięki temu, że tato pracował w wielickiej kopalni byłam na kolonii nad morzem w Lukęcinie. Brałam również udział z rodzicami w wycieczkach organizowanych przez zakład pracy taty m.in. na grzyby do Muchówki, do Zakopanego czy Czorsztyna. Rodzice byli zainteresowani naszymi postępy w nauce i sprawami szkoły. Do szkoły uczęszczało także dwóch moich młodszych braci: Zdzisław i Wojciech. Rodzice, najczęściej tato, chodził na wywiadówki, na spotkania z nauczycielami, zebrania Komitetu Budowy szkoły, organizowali zabawy aby pozyskać fundusze na ten cel. Współpraca rodziców ze szkołą była wzorowa. Tak rodzice jak i nauczyciele byli dla nas wzorami do naśladowania. Jedni i drudzy byli chrześcijanami, i wszyscy wychowywali nas w oparciu o przykazania Boże, kościelne i chwała im za to.
16. 09. 2000 r. został zorganizowany zjazd uczniów naszej klasy i nauczycieli z okazji 30 lat od ukończenia szkoły. W uroczystości udział wzięło 24 uczniów oraz pięciu nauczycieli: Janina Piątek, Jadwiga Mika-Turek, Małgorzata Pasisz, Helena Poznańska, Józefa Kowal. Kolejna uroczystość, 35-lecie ukończenia Szkoły Podstawowej odbyła się 3. 09. 2005 r. Po Mszy św. w kościele pw. Trójcy Świętej w Koźmicach spotkaliśmy się w budynku LZS „Wilga". 3. 07. 2010 r. miało miejsce spotkanie z okazji 40-lecia ukończenia przez nas szkoły. Nie uczestniczyłam w nim. Organizatorami tych spotkań byli Ewa Grabowska z d. Dorsz i Andrzej Janowski, za co jestem im wdzięczna.
Z mojej klasy ósmej zmarli: Edward Cieślik, Czesław Kaczor, Józef Kaczor, Mieczysław Ptak, Marian Rupertt. „Wieczne odpoczywanie racz im dać Panie...Dziękuje za uwagę.
O swojej pracy w szkole w Koźmicach, w charakterze nauczycielki historii i wychowawczyni, opowiem 7. 09. b.r. Już dziś zapraszam moich uczniów do udziału w VIII spotkaniu „Koźmice-Koźmiczanie."
Maria Nawrot zagrała melodię piosenki harcerskiej: „Stokrotka". Zebrani otwarli jej tekst na str. 18-ej „Śpiewnika" i wspólnie śpiewali.
Pani Nawrot odczytała swój wiersz pt. „WIELKANOC"
Wielobarwne pisanki, wypieki świąteczne
I lukrowany baranek w koszyku,
Ech, jeszcze święconka na talerzyku
Lubimy tak siedzieć niejedną godzinę,
Kiedy w niedzielę zbierzemy całą rodzinę
A gdy w poniedziałek słoneczko zaświeci
No to pójdą oglądać Siudą Babę dzieci
O, lepiej uciekać, no bo kto ją mamoną nie poczęstuje
Czarną sadzą ona jego policzki wysmaruje."
W podzięce otrzymała od zebranych brawa.
Agnieszka Drążkiewicz z d. Liszka: „Dzień dobry Państwu. Bardzo mi miło że zostałam tu zaproszona. Z lat nauki w szkole w Koźmicach Wielkich pamiętam pierwsze trzy lata nauki, nauczanie początkowe, gdy uczyła nas Pani Małgorzata Pasisz. Ona ukształtowała w nas przekonanie, że nauka jest czymś dobrym samym w sobie. Wyniosłam z tego okresu takie przekonanie, że żeby wiedzieć coś więcej to trzeba czytać. Pani Pasisz polecała mi książki jakie winnam przeczytać. Jej zawdzięczam miłość do książek. Pisała przedstawienia, które potem dzieci wystawiały na scenie. Nawet takie dzieci, które wydawało się, że nie mają talentu, angażowały się do przedstawień. Od klasy czwartej języka polskiego uczyła nas Pani Chałupa. To była polonistka, która przygotowywała nas do egzaminu do liceum, który zdałam bardzo dobrze. Ona zainteresowała mnie literaturą. Dzięki niej ja przeczytałam „Boską komedię" Dantego i stąd potem zainteresowałam się literaturą włoską. Historii przez pewien czas uczyła nas Pani Jadwiga Duda i kierunkowała moje zainteresowanie w stronę historii. To też we mnie zostało. Później tego przedmiotu uczyła nas Jadwiga Kowal. Pamiętam, że gdy byłam w klasie ósmej i przygotowywałam się do egzaminu wstępnego z historii do liceum, to Pani Kowal poświęcała nam swój czas w sobotę, chodziliśmy do niej i uczyliśmy się historii. Wreszcie interesowały mnie języki obce i tu wspomnę Panią Jadwigę Fitrzyk, która uczyła nas języka angielskiego. Bardzo lubiłam matematykę z Panią Komoś. Mimo że zdawałam do liceum egzamin wstępny do klasy humanistycznej, to miałam na tym egzaminie jeden z najlepszych wyników z matematyki. W podstawówce ukształtowało się moje zainteresowanie przedmiotami humanistycznymi. Muszę przyznać, że otrzymałam tu wykształcenie ogólne bardzo dobre. Ukończenie tej szkoły pozwoliło mi dostać się do V Liceum Ogólnokształcącego w Krakowie, które jest jednym z najlepszych w Polsce. Nie czułam się tam jako uczennica w żaden sposób żebym jakoś odstawała, tylko czułam się pewnie, bo wiedziałam, że wyniosłam ze szkoły w Koźmicach bardzo dużo, nie odstawałam od innych. Tu skoncentrowałam swoje zdobywanie wiedzy na języku polskim, historii i językach obcych, a zwłaszcza na języku włoskim, którego uczyłam się w tym liceum. Następnie studiowałam na Uniwersytecie Jagiellońskim filologię włoską, którą ukończyłam zdobywając tytuł magistra. Potem studiowałam na tej uczelni na Wydziale Stosunki Międzynarodowe ze specyfikacją amerykanistyka, a następnie postanowiłam iść na studia doktoranckie. Zaczęłam pracować w biurze, potem uczyłam języka włoskiego, następnie na uczelni uczyłam studentów literatury włoskiej i tak jakoś powoli w listopadzie ubiegłego roku, po zdaniu wymaganych egzaminów, udało mi się obronić pracę doktorską ze współczesnej literatury włoskiej na Wydziale Filologicznym. Tematem rozprawy doktorskiej było „Władza w dyskursie Piera Paola Paoliniego. Analiza pojęcia w twórczości z lat 1965 - 1975". Wręczenie dyplomu doktorskiego odbyło się 7 kwietnia b.r. w Collegium Novum UJ. Oto zdjęcie z tej uroczystości, na której promotor pracy, prof. dr hab. Monika Gurgul odczytuje po łacinie tekst promocji doktorskiej i wręcza mi dyplom. Uczestniczyli w uroczystości: rektor UJ, prof. dr. hab. Wojciech Nowak, dziekan Wydziału Filologicznego, promotorzy i recenzenci prac doktorskich i moi najbliżsi: mąż, rodzice Halina i Marek Liszka, siostra Dorota. A oto mój dyplom doktorski.
Podsumowując muszę powiedzieć że moja droga rozwoju naukowego rozpoczęła się od Szkoły Podstawowej w Koźmicach Wielkich. Pracuję na Uniwersytecie Pedagogicznym w Krakowie i dalej będę prowadzić badania naukowe aby uzyskać habilitację i stać się samodzielnym pracownikiem naukowym. Dziękuj bardzo."
Jadwiga Duda: „Gratulujemy Pani Agnieszce i jej rodzinie. Ona idąc w świat sławi Ziemię Wielicką. Trzymamy kciuki za Agnieszkę. Mam nadzieję, że Szkoła Podstawowa zaprosi Agnieszkę na uroczystość jubileuszu 120. lecia, bo jej rozwój naukowy jest sukcesem edukacyjnym tej szkoły.
Maria Nawrot zagrała melodię piosenki „Obozowe tango" a zebrani ją zaśpiewali.
Prowadząca spotkanie zaprosiła do podzielenia się wspomnieniami zebranych. Głos zabrali: Stanisław Dziedzic, sołtys wsi Koźmice Małe, Józefa Kowal, Dorota Rachwał, Kazimierz Windak, Dorota Cora, Jerzy Cholewa.
Stanisław Dziedzic: „Jak to się stało, że szkoła podstawowa w Koźmicach Wielkich zmieniła imię?'
Jadwiga Duda: „Rzeczywiście kiedy w 1928 r. oddano gmach szkoły w Koźmicach otrzymała ona za patrona św. Jana Kantego, a w 1972 r. nadano jej imię „Obrońców Westerplatte". Bardzo proszę Panią Józefę Kowal o wyjaśnienie tej kwestii."
Józefa Kowal: „Propozycja zmiany imienia szkoły nastąpiła od władz odgórnych. Kierownik Klemens Surówka podał propozycję na patrona swojego ś. p. kuzyna Franciszka Surówkę Brzegowskiego, nauczyciela, poetę. Jego propozycję poparła Rada Pedagogiczna. Na wysłaną, przez kierownika szkoły, prośbę - 22 V 1972 r. Kuratorium przysłało akt nadania Szkole Podstawowej w Koźmicach Wielkich imienia Obrońców Westerplatte. Na uroczystość nadania imienia szkole w dniu 18. 06. 1972 r. były zaproszone władze: inspektor Szewczyk, dziennikarz Piotr Płatek, absolwent Szkoły Podstawowej w Janowicach, który zbierał przyśpiewki ludowe. Dzieci przygotowywały część artystyczną. Pani Małgorzata Pasisz i ja uczyłyśmy uczniów krakowiaka, a pan Kazimierz Mika prowadził chór i uczył dzieci śpiewu. Razem daliśmy występ."
Dorota Rachwał, przewodnicząca Rady Rodziców w Szkole Podstawowej: Jerzy Pilikowski, nauczyciel historii w naszej szkole mówił: „Dzieci z Koźmic to wychodzą ambitne, dobrze przygotowane, nie mają kompleksów. Jak dziecko się będzie chciało uczyć, to wyrośnie na człowieka."
Nasza szkoła ma bardzo wysoki poziom. Mój Szymek tu chodzi do szkoły, Ola uczyła się w podstawówce m.in. języka angielskiego u pani Fitrzyk i teraz dobrze jej idzie nauka w gimnazjum. Jak mi wiadomo w czerwcu b.r. wychodzą ze szkoły dwie klasy szóste a przychodzą trzy pierwsze, sześciolatków. Nauka będzie na dwie zmiany. Podziwiam dyrektor Danutę Kaperek, bo z tego co dowiedziałam się, to jesteśmy w Gminie Wieliczka najliczniejszą szkołą jeśli chodzi o ilość uczniów a najmniejszą lokalowo. Współczuję tutejszym nauczycielom, że muszą się z tym wszystkim borykać."
Kazimierz Windak: „Mamy takie warunki dla Szkoły Podstawowej w Koźmicach Wielkich jak Państwo widzicie: sala w Domu Kultury jest salą gimnastyczną dla szkoły, a scenę używa przedszkole. Nasza szkoła dzisiaj ma najwięcej dzieci w stosunku do metrażu pomieszczeń zajmowanych. Dobrze by było, żeby Burmistrz dał nam nasze pieniądze abyśmy mogli chociaż wymalować tą salę. Były tu na spotkaniach osoby, które powiedziały, że ta sala wgląda jak sprzed 20 lat."
Dorota Rachwał: „Moja mama, tu zebrani wspominacie dyrektora Surówkę i dyscyplinę w szkole. Powiem, że gdy ja chodziłam do szkoły, to dyrektorem był Ryszard Pitera, też trzymał dyscyplinę i był bardzo dobrym dyrektorem. Dyscyplina w szkole to podstawa wychowania i nauczania."
Dorota Cora: „Jestem uczennicą Pani Stanisławy Madej bowiem przez pierwsze trzy lata nauki chodziłam do Szkoły Podstawowej w Pawlikowicach, gdzie ona uczyła. Tam były zuchy, które ona prowadziła i do których należałam. Pani Madej organizowała zbiórki i różne akcje pomocowe, w których zuchy brały udział. Dużą wagę przywiązywano do nauki pamięciowej, na pamięć uczyliśmy się tabliczki mnożenia i do dziś ją dobrze pamiętamy."
Jerzy Cholewa: „Jako starszy brat Jadwigi Dudy, wspominam wydarzenie jakie zdarzyło się podczas gry w hokeja na stawie koło domu babci. Było nas czworo: trzech braci i siostra, razem graliśmy. Tafla lodu, na której bawiliśmy się, załamała się i ja wpadłem do wody po szyję. Przemoczony poszedłem do szkoły, bałem się, ze mama mnie pokrzyczy. Jadwiga dociśnięta przez mamę powiedziała jej co się stało. Mama przyszła do szkoły i zabrała mnie z lekcji, musiałem się przebrać.
Dodam, że gdy moja siostra uczyła historii w naszej podstawówce, to do dziś wspominają ją jej wychowankowie, którzy przyprowadzają swoje dzieci na zajęcia szachowe, które prowadzę i mówią: „Taka historia jak była z Panią Jadzią, to im się marzy całe życie." Uczyła historii poprzez poznawanie historii lokalnej, swojej rodziny, wsi, kapliczek - patriotyzmu lokalnego, co nie przez wszystkich jest doceniane."
Stanisław Dziedzic: „Klemens Surówka pochodził z Koźmic Małych. Rozpoczął pracę jako nauczyciel w szkole w Koźmicach Wielkich w 1941 r. W czasie wojny włączył się w walkę konspiracyjną z Niemcami, został członkiem Armii Krajowej. W rodzinnym domu prowadził tajne nauczanie."
Dorota Rachwał: „Danuta Idzi z domu Gabryś, kierowniczka stołówki w Szkole Podstawowej nr 2 w Wieliczce razem z Panią Jadzią uczyła się jednej klasie. Wspomina, że raz nie nauczyła się historii a koleżanka Jadzia do niej mówi: „Matematyki mogłaś się nie nauczyć ale historii jak mogłaś się nie nauczyć" - taka była zdziwiona.
Zebrani zaśpiewali „Barkę" przy akompaniamencie Marii Nawrot.
Jadwiga Duda: „Dziękuje naszym prelegentkom i Marii Nawrot. Wręczam kwiaty i upominki. Zapraszam Państwa do wspólnego zdjęcia wokół napisu „Koźmice-Koźmiczanie".
Wspólne zdjęcie wykonano: Pani Madejowej i jej uczennicom oraz absolwentom szkoły z 1970 r.
Elżbieta Woźniak: „Zapraszamy wszystkich na herbatkę i ciasteczko. Prosimy usiąść przy stole."
Tradycyjne za przygotowanie spotkania składam podziękowania dla Pana Sołtysa Koźmic Wielkich i Koła Gospodyń Wiejskich w Koźmicach Wielkich. Zapraszam na kolejne 198 spotkanie z cyklu „Wieliczka-Wieliczanie" do Wieliczki w dniu 28 maja (środa) b.r. o godz. 16.00-ej w sali „Magistrat" pt. „W 70. tą rocznicę bitwy o Monte Cassino-ku pamięci żołnierzy wieliczan, jej uczestników i 1 czerwca b.r. do Domu Kultury na godz. 16.00.tą na VII spotkanie „Koźmice-Koźmiczanie", w którym udział wezmą nauczycielki: Irena Komoś, Ewa Rozwadowska, Wioletta Włoch. Dorocie Corze dziękuję za fotografowanie przebiegu spotkania.
10. 05. b.r. w pielgrzymce do Kalwarii Zebrzydowskiej uczestniczyli razem z wieliczanami z KPW: Stefania Jordan, Rozalia Hoja, Janina i Tadeusz Woźniakowie.
Opracowała Jadwiga Duda