1. 06. (niedziela) 2014 r. w Dniu Dziecka w Koźmicach Wielkich w sali Domu Kultury odbyło się VII spotkanie z cyklu „Koźmice- Koźmiczanie" pt. „Szkoło, szkoło gdy Cię wspominam, tęsknota w sercu się wzdryga, oczy mam pełne łez!..."(fragment wiersza Juliana Tuwima „Nad Cezarem")
Spotkanie tradycyjnie rozpoczęła Jadwiga Duda, prezes Stowarzyszenia „Klub Przyjaciół Wieliczki" (KPW) i „Koźmiczanin Roku 2013". Powitała zebranych. Poinformowała, że przebieg spotkania wyjątkowo nie będzie nagrywany i poprosiła prelegentów o napisanie wspomnień i przesłanie drogą internetową. Fotografował Jerzy Cholewa. Do „Księgi Pamiątkowej" wpisały się 32 osoby.
Tradycyjnie zaśpiewano wspólnie „Jeszcze Polska nie zginęła" i „Rotę".
Na wstępie z uczniowie Kółka Teatralnego w Gimnazjum w Koźmicach Wielkich, w strojach wypożyczonych z teatru, pod kierunkiem nauczycielki Sylwii Bielskiej przedstawili sceny ze „Ślubów Panieńskich" Aleksandra Fredry. Wystąpili: Karolina Biela, Krzysztof Chlebda, Anna Kawaler, Julia Kostrzewa, Kamila Musiał, Piotr Pirowski, Angelika Wrona. Publiczność występ nagrodziła gromkimi brawami a prowadząca artystów obdarowała lizakami.
Przedstawiła gości-prelegentów spotkania: Irenę Komoś, emerytowaną nauczycielkę Szkoły Podstawowej w Koźmicach Wielkich, Wiolettę Włoch, była nauczycielkę w tejże szkoły a obecnie wicedyrektor koźmickiego Gimnazjum i Józefa Rozwadowskiego, syna ś. p. Józefy Rozwadowskiej, nauczycielki koźmickiej podstawówki.
Prowadząca spotkanie zaprezentowała zebranym zeszyt 141 „Biblioteczki Wielickiej" pt. „196 spotkanie z cyklu „Wieliczka-Wieliczanie" pt. „Związki Wieliczki i Uniwersytetu Jagiellońskiego (UJ) w Krakowie w 650. lecie uczelni (1364-2014). Ku pamięci Stanisława Gawędy (1914-1994), profesora historii UJ w 100. lecie urodzin i 20. rocznicę śmierci". Wspomniała, że pierwszym nauczycielem w naszej szkole, który był absolwentem historii UJ był Klemens Surówka. W roku jubileuszu 650 lecia UJ, koźmiczanka, absolwentka tutejszej szkoły podstawowej, Agnieszka Drążkiewicz z domu Liszka, została doktorem nauk humanistycznych Uniwersytetu Jagiellońskiego. 13 kwietnia b.r. w Collegium Novum miała miejsce uroczystość wręczenia jej dyplomu doktorskiego. O tych osobach jest informacja w zeszycie 141 „Biblioteczki Wielickiej". Wręczyła zeszyt Elżbiecie Woźniak, przewodniczącej Koła Gospodyń Wiejskich w Koźmicach Wielkich, która do niego przekazała informację o absolwentach UJ z jej rodziny.
Zaprosiła z stół prezydialny ww. osoby i poprosiła o wypowiedź Irenę Komoś.
Irena Komoś: „Szkoło, szkoło, gdy Cię wspominam to muszę sięgnąć pamięcią do 1960 r. bo wtedy po raz pierwszy przekroczyłam próg tej szkoły. Pierwszym wychowawcą była p. Janina Pietras, potem p. Józef Kaczor, a w klasie ósmej kierownik szkoły p. Klemens Surówka-uczył matematyki. Był wspaniałym i szanownym nauczycielem. Zawsze ze spokojem podchodził gdy czegoś nie mogliśmy zrozumieć i mawiał: „Ja mówię, a to wszystko spływa po was jak woda po gęsi". W tym czasie w naszej szkole uczyli Władysław Pirowski, Anna Surówka, Helena Poznańska, Józefa Rozwadowska, Józefa Kowal, Jadwiga Turek-Mika, Teresa Michalik-Nieciąg. Pamiętam jeszcze p. Wandę Sułkowską, która prowadziła w naszej szkole drużynę harcerską. Nasi nauczyciele byli wymagający i potrafili utrzymać dyscyplinę. Umieli skarcić jak trzeba było i nikt za to nie miał pretensji. Za złe zachowanie na lekcji lub nie odrobienie zadania pozostawało się w „kozie".
Szkoła liczyła pięć sal lekcyjnych, w których stały wysokie piece kaflowe opalane węglem. Ciemne podłogi, ławki z kałamarzami ustawione w trzech rzędach, a w każdej dwóch uczniów. Na podwórku szkolnym w czasie przerw bawiliśmy się wymyślając różne zabawy.
Po ukończeniu VIII klasy, przyszedł czas nauki w LO, a potem studia pedagogiczne, bo zawsze marzył mi się zawód nauczyciela.
Ponownie do naszej szkoły wróciłam w 1984 r. mając siedmioletni staż pracy w zawodzie nauczyciela. Obecny wtedy dyrektor Ryszard Pitera, zwrócił się do mnie, czy nie podjęłabym pracy jako nauczyciel fizyki. Przyjęłam tą propozycję i przepracowałam tu 20 lat. Uczyłam fizyki, matematyki, chemii i z pt. Byłam wychowawcą kl. IV-VIII, a kiedy powstały gimnazja kl. IV-VI. Przez pewien czas byłam opiekunem Szkolnej Rady Uczniowskiej. W ciągu mojej pracy, zmieniali się dyrektorzy. Pierwszym był Ryszard Pitera, a kiedy zrezygnował z pracy w naszej szkole, obowiązki za niego przejęła p. Janina Piątek. Od 1991r. do 1999 r. funkcję dyrektora pełniła Alicja Wojciechowska. Po niej ponownie dyrektorem szkoły została Janina Piątek. Współpraca z dyrekcją i gronem pedagogicznym układała się dobrze. Wśród grona pedagogicznego panowała zawsze miła i koleżeńska atmosfera. Zawsze mogłam liczyć na pomoc koleżeńską, kiedy tego potrzebowałam.
Praca z uczniami dawała mi dużo satysfakcji. Pracowało mi się dobrze, uczniowie nie sprawiali większych kłopotów wychowawczych. Można było również liczyć na pomoc rodziców w zorganizowaniu kilkudniowych wycieczek dla uczniów, w przygotowaniu imprez szkolnych oraz w rozwiązywaniu problemów wychowawczych, bo czasem i takie się zdarzały.
Pracę w szkole wspominam i będę wspominać zawsze bardzo mile."
Wioletta Włoch: „Witam wszystkich serdecznie.
Chciałabym podziękować Pani Jadwidze Dudzie za zaproszenie.
Chociaż nie jestem rodowitą koźmiczanką, to w Koźmicach spędziłam większą część swojego dotychczasowego życia. Mieszkam tu od roku 1987. Pierwszym moim miejscem pracy była Szkoła Podstawowa w Raciborsku. Uczyłam tam klasę II (w zastępstwie za nauczycielkę, przebywającą na urlopie wychowawczym) oraz dwie klasy biologii.
W 1990 roku w Koźmickiej szkole były duże zmiany w kadrze. Wyprowadzili się Państwo Piterowie. Potrzebni byli nowi nauczyciele. W tym czasie dyrektorem była Pani Janina Piątek. Oprócz mnie do pracy w szkole przyjęto wtedy Panią Jadwigę Dudę i Panią Lidię Zając. Szkoła była zniszczona, nie było szatni, schody na strych groziły zawaleniem. Ponieważ w szkole było wtedy 15 oddziałów, uczyliśmy również w pomieszczeniach mieszkania, które opuścili Państwo Piterowie (trzeba było do tych sal przejść podwórkiem), w salce katechetycznej oraz w Domu Kultury. W najcięższym okresie klasy młodsze, z tego co pamiętam, uczyły się również w pomieszczeniach Kółka Rolniczego w Koźmicach (stacja benzynowa).
Pamiętam, że
bardzo chciałam mieć pracownię biologiczną z prawdziwego zdarzenia
i Pani Piątek umożliwiła mi to. Powstała ona w sali nr 1, przy schodach na
strych. Przywiozłam z domu kilkanaście różnych kaktusów z mojej hodowli,
zrobiłam gazetki ścienne o tematyce biologicznej, założyłam hodowle owadów,
później świnek morskich czy innych zwierząt w zależności od zainteresowań
uczniów. Zauważyłam, że na regale stał zakurzony grafoskop. Okazało się, że
służył uczniom jako schowek na gąbki i kredę (dyżurni musieli gąbki nosić do
domu, żeby inni uczniowie sobie nie „pożyczyli"- był problem z zakupem). Grafoskop działał, więc na bieżąco
produkowałam foliogramy do lekcji. W szkole były też gotowe fazogramy z różnymi
rysunkami czy też schematami budowy
organizmów.
Udało się uzyskać zgodę Pani Piątek na to, żeby na lekcje biologii uczniowie
przychodzili
do tej sali. Niestety okna wychodziły na północ, kaktusy padły, kwiaty słabo
rosły, wiec
w kolejnym roku szkolnym udało się przenieść pracownię do sali nr 2 i tam już
została do czasu, kiedy w roku 1990 przeszłam do pracy w gimnazjum.
Po pierwszym roku mojej pracy w szkole Pani Piątek zrezygnowała z pełnienia funkcji Dyrektora, stanowisko objęła Pani Alicja Wojciechowska.
W wakacje wykonano przejście z korytarza do części mieszkalnej - nie trzeba było przechodzić podwórkiem. Praca w szkole 20 lat temu była o wiele spokojniejsza, wymagała wiele mniej pracy. Dokumentacji, która towarzyszy nauczaniu było wtedy 5 razy mniej. Nie było kserokopiarek, komputerów, testy pisałam odręcznie przez kalkę lub dyktowałam po prostu pytania. Podręczniki w całej Polsce były takie same, więc przechodziły z ucznia na ucznia, a dzieci zmieniające szkołę nie miały problemu z uzupełnianiem wiadomości. Uczniów znało się od I klasy, mieliśmy o wiele większy wpływ na ich wychowanie, znaliśmy sytuację rodzinną każdego z nich. Teraz do gimnazjum przychodzi w jednym roczniku około 100 uczniów anonimowych. Zanim wszystkich poznamy upływa dużo cennego czasu... a gimnazjum to tylko 3 lata.
W szkole najważniejsi są uczciwi...
Dlatego też chciałabym powspominać uczniów. Przyniosłam zeskanowane zdjęcia z
różnych wycieczek, uroczystości, imprez klasowych i szkolnych, a także kronikę
klasową jednej z moich klas.
Uczniowie Ci maja teraz ponad
30 lat, spotykam się do dziś z Dominiką Riahi, z innymi uczniami rozmawiamy i
wspominamy w czasie różnych przypadkowych spotkań.
Zapraszam do
oglądania, czytania wpisów w kronice, rozpoznawania dzieci. Trochę niektórzy
się zmienili. Na zdjęciach są też pomieszczenia szkoły - pokój nauczycielski,
który był jednocześnie biblioteką, sale lekcyjne. Są tam też nauczyciele,
którzy już tu nie uczą. Jak rozpoczynałam pracę uczyła Pani Małgorzata Pasisz,
św. pamięci Pani Marysia Drobniak, Pani Irenka Komoś, Pani Jadzia Jamróz (to
Ona uczyła przede mną biologii), Pani Jadzia Kowal, Pani Ewa Rozwadowska, Pani
Celina Chałupa, Pani Halina Nowak, Pani Danuta Kaperek, Pan Darek Bromblik i
wielu innych. Jedni krócej, inni dłużej. Ja należę do tych, którzy ze szkołą w
Koźmicach związani są prawie całe dotychczasowe zawodowe życie. Pracuję tu 24
rok z krótką przerwą na urlop macierzyński w 1998 r. Poza tym nie miałam żadnych przerw w pracy.
Wiele wspomnień i zdjęć
pochodzi z wycieczek. Tradycją było, że każda klasa VI jechała na trzydniową
wycieczkę do Zakopanego, klasy VII na trzydniową wycieczkę do Warszawy, a klasy
VIII na pięciodniową wycieczką do Trójmiasta. Żeby było taniej jeździliśmy
pociągami, spaliśmy w schroniskach na wspólnej sali, śniadania i kolacje
przygotowywaliśmy samodzielnie z przywiezionych z domów konserw. Wcześnie
dokładnie planowaliśmy kto co ze sobą zabierze. Jako nauczyciele mieliśmy duże
zaufanie do uczniów, znaliśmy ich kilka lat wcześniej. W tej chwili to wszystko
jest trudniejsze. Uczniowie (często też ich rodzice) wymagają na wycieczkach
pokojów z łazienkami. A to dla nas problem, bo trudno mieć wszystkich uczniów
na oku. No i taka wycieczka już tak nie integruje klasy. W czasie wycieczek
uczniowie zawsze wiedzieli na jakie psikusy mogą sobie pozwolić i nie przekraczali
granicy. Na zdjęciach możecie też
Państwo zobaczyć różne uroczystości: Mini Listę Przebojów - wspaniale
naśladowali wykonawców, a przygotowania trwały wiele dni, wybory Miss Szkoły i
nagrody wykonane przez uczniów - samochód (miał nawet działające światła),
odbiornik telewizyjny (jeszcze z kineskopem) oraz zestaw do odbioru telewizji
satelitarnej. Wszystko jak w programie telewizyjnym. Przytoczę też wiersz,
który dostałam od chłopców z klasy czwartej w 1992 r. na „Walentynki". Bardzo
sympatyczny.
14 luty dziś!
Randka z męską częścią klasy
Randka z nastolatkami
Pociąga nowościami
Raz z Panią naraz dziewięciu
I każdy pani rączkę święci.
Nie tylko, nie tylko dlatego,
Że pani ręka władzą.
I że gdy stawia jedynki
Uczniowskie żale nic nie poradzą.
Dziś 14-ego lutego
Dzień rządów Amora i Walentego
Więc niech nas dziś pani nie pyta.
A my pani w zamian kapitał.
Kapitał przyjaźni i wiaty
A także dla Pani ofiary,
Biologii się uczyć (czasem) będziemy.
Na klasówki świetne ściągi napiszemy.
Randka z nastolatkami
Pociąga nowościami
Wraz z Panią naraz dziewięciu
I każdy pańska rączkę święci."
Są też zdjęcia z Komersu klas VIII i z
dyskotek szkolnych.
Szkoda, że tak niewielu uczniów jest obecnych na dzisiejszym spotkaniu, ale
myślę, że termin 1 czerwca nie sprzyja temu.
Bardzo dziękuję za wspólne wspomnienia."
Józef Rozwadowski: „Wspomnienia szkolne z Koźmic Wielkich".
Życie mojej rodziny, odkąd pamiętam, związane było ze szkolnictwem. Mama i żona wybrały zawód nauczycielki, a starszy brat Andrzej został doktorem nauk technicznych i pracuje w krakowskiej Akademii Górniczo-Hutniczej. Można więc z przymrużeniem oka powiedzieć, że jestem „rodzinnie obciążony nauką".
Moja mama niemal całe swoje życie zawodowe poświęciła pracy w szkole w Koźmicach Wielkich - za wyjątkiem kilkuletniego okresu, kiedy to zaraz po ukończeniu nauki dostała nakaz pracy w podkrakowskim Cholerzynie koło Liszek. Potem pracowała już tylko w Koźmicach - głównie jako specjalista nauczania początkowego, chociaż w starszych klasach uczyła też innych przedmiotów. W latach dziewięćdziesiątych, po ponad 30 latach spędzonych przy tablicy, odeszła na emeryturę.
Zrządzeniem losu w roku 1966 jako pierwszoklasista trafiłem do klasy, której wychowawcą przez pierwsze cztery lata była moja matka. Relacje dziecka i rodzica, który jednocześnie jest wychowawcą, nie należą do najłatwiejszych. Mama często była posądzana o stronniczość przez kolegów z klasy. Ja odczuwałem to jednak zupełnie odwrotnie. Także po zajęciach, w domu nieustannie śledziło mnie baczne spojrzenie nauczycielki - dobrze wiedziała w jakim stopniu byłem przygotowany do lekcji, ile czasu spędziłem nad zadaniami. Jeśli wyczuła, że coś mogłem zaniedbać, to mogłem być pewien odpytania przy najbliższej okazji. Jedyne dwójki, jakie otrzymałem w podstawówce, wstawiła mi moja mama. Pierwszą za brak zadania z matematyki, a drugą za nieprawidłowe poprawianie tej pierwszej.
W trakcie mojego pobytu w szkole podstawowej w latach 1966-1974 przewinęło się wielu dobrych nauczycieli. Był to chyba okres zmiany pokoleniowej wśród wychowawców. Gdy mój rocznik (1959) rozpoczynał naukę, ówczesnym kierownikiem szkoły był Pan Klemens Surówka. Pracował jeszcze wraz z żoną Anną przez kilka lat. W tym czasie grono pedagogiczne poszerzyło się o: Kazimierza Mika, który wkrótce zastąpił odchodzącego na emeryturę kierownika i został dyrektorem szkoły, Jadwigę Turek (późniejsza żona Kazimierza Mika), Janinę Piątek, Małgorzatę Pasisz, Marię Drobniak, Mariana Grzybka i panią Nieciąg.
Uczyliśmy się nie tylko w budynku szkoły podstawowej, ale także w budynku „starej poczty" koło rzeki Wilga. Religia , dla dzieci mieszkających w parafii Św. Klemensa w Wieliczce, odbywała się w budynku Pani Magdy Kapusty. Parafia Gorzków przeprowadzała własne katechezy przy swoim kościele.
Szkoła Podstawowa w Koźmicach Wielkich cieszyła się dobrą renomą, uczniowie prawie zawsze dostawali się do szkół średnich. Także do tych o wysokich wymaganiach rekrutacyjnych. Dzięki Kazimierzowi Mika, Marianowi Grzybkowi, Jurkowi Cholewie, reprezentanci szkoły zaczęli odnosić liczne sukcesy również w sporcie: w piłce ręcznej, piłce nożnej, lekkiej atletyce, a później w szachach. Ci sami uczniowie przyczynili się potem do sukcesów LKS Wilga, jako jego zawodnicy.
Na przestrzeni lat szkoła zmieniała się także zewnętrznie. Pamiętam jak wyglądała w latach 60. - stary budynek z ubikacją na zewnątrz i dużym sadem, gdzie w ramach lekcji dzieci miały wydzielone grządki, na których uprawiały warzywa.
Od 1988 do 1994 r. nauczycielką matematyki w podstawówce, a po reformie szkolnictwa od 2002 r. w gimnazjum, była również moja żona Ewa. Przez kilka lat w szkole były więc dwie nauczycielki o tym samym nazwisku. Żona z uśmiechem nie raz wspomina, że dzięki swojej teściowej nie miała problemów wychowawczych. Mama miała opinię surowej nauczycielki, uczniowie nie mogli sobie pozwolić na niegrzeczne zachowanie. Wszyscy więc bali się „jeszcze jednej Rozwadowskiej".
Wspomnieniami z okresu pobierania nauki w Szkole Podstawowej w Koźmicach Wielkich podzielili się: Anna Kostrzewa, Dorota Rachwał, Mieczysław Dańda, Jerzy Cholewa.
Anna Kostrzewa z d. Janowska: „Naukę w Szkole Powszechnej w Koźmicach Wielkich rozpoczęłam jako sześciolatka we wrześniu 1942 r. Kierownikiem szkoły był Ferdynand Fryt. Mieszkał z matką w szkole. Moją wychowawczynią była Jadwiga Dębska, która wynajmowała mieszkanie u Państwa Kaczorów (dziś tam mieszkają Rozwadowscy). Gdy szkoła została zajęta przez wojsko niemieckie na koszary (od 4 maja 1944 r. do stycznia 1945 r.) nauka odbywała się w mieszkaniu Pani Dębskiej. Nauka religii była prowadzona „u Magdy" w wynajmowanej salce. Religii uczył księdza katecheta Józef Kalemba z parafii św. Klemensa w Wieliczce, którego furmanką przywoził komiczanin Pan Turcza. W czerwcu 1945 r. w kościele św. Klemensa przystąpiłam do Pierwszej Komunii Świętej. Posiadam zdjęcie z tej uroczystości, na którym jest bardzo dużo dzieci, z naszej klasy i o rok starszych. Na zdjęciu jest ks. J. Kalemba i Helena Pirowska (później za mężem Poznańska), nasza wychowawczyni. Kierownikiem szkoły był Franciszek Surówka. Po Komunii św. w sali na plebanii dzieci usiadły przy stole, nakrytym przez nasze mamy i zostały poczęstowane kubkiem kakao i drożdżówką. Pamiętam nauczycieli: Annę Wąsik, potem żonę Klemensa Surówki, Janinę Pietras, Sabinę Połeć, Franciszka Zachutę, który z żoną i dwójką dzieci mieszkał u moich rodziców, Wiktorii i Jana Janowskich w Koźmicach Wielkich (z przekazów ustnych wiem, że rodzina Zachutów była spokrewniona z gen. Emilem Fieldorfem „Nilem"), Józefę Kaczor z Janowic, pana Hymczaka (mieszkał u Sumerów), który grał na skrzypcach i czasami używał smyka by po rękach skarcić niegrzecznych uczniów. Po Pani Pirowskiej wychowawczynią była Józefa Kaczor, a w klasie siódmej Klemens Surówka. W mojej klasie byli: Czesława Gabryś (za mężem Kaczor), Irena Jamróz (za mężem Wrona), Cecylia Grochal (za mężem Krzyżak), Halina Kusina (zmarła), Kazimiera Stachura (moja bratowa, zmarła), Wiktoria Kaczor (za mężem Mielec). Było kilka dziewcząt o nazwisku Stachura: Krysia, Zosia, Lodzia. Z chłopców pamiętam: Staszka Cholewę, Staszka Windaka, Władka Wieczorka.
Jedyną rozrywką uczniów w zimie była tzw. szlaja czyli ślizgawka spod stojącego na wzniesieniu wiekowego wiązu, od którego zjeżdżało się parę metrów w dół przez boisko szkolne do ogrodzenia. Pod koniec roku szkolnego klasa szła na wycieczkę do lasu na borówki. Każdy niósł garnuszek do którego zbierał owoce, na polanie była zabawa, a potem powrót do szkoły. Obowiązkową była wycieczka do Kopalni Soli „Wieliczka". Prawdopodobnie w 1948 r. za dobre wyniki w nauce była zorganizowana wycieczka do Wrocławia na wystawę Ziem Odzyskanych.
W Koźmicach przez koło Młodzieży „WICI" były organizowane dożynki, w których uczniowie naszej klasy brali udział. Pamiętam też że młodzież grała przedstawienia m.in. „Zrękowiny u Druzgały", w którym grałam jako dziecko.
Szkoła Podstawowa w Koźmicach zawsze cieszyła się dobrą opinią i do tej pory ma taką. Gdy jej absolwenci kontynuowali naukę w szkołach średnich, to nauczyciele tych szkół wiedzieli, że są dobrze przygotowani.
Dorota Rachwał: „Pani Józefa Rozwadowska uczyła mnie od I do III klasy. Była bardzo wymagająca, co wyszło nam na dobre. Pani Irena Komoś uczyła nas fizyki od klasy V-ej. Była bardzo dobrą nauczycielką i jak mama - wyrozumiałą."
Mieczysław Dańda: „Dzień dobry. Nazywam się Mieczysław Dańda, do szkoły podstawowej w Koźmicach Wielkich chodziłem w latach 1954-1961. Kierownikiem szkoły był wówczas Klemens Surówka, a w skład grona nauczycielskiego wchodzili również: żona kierownika Anna, Helena Poznańska, Janina Pietras, Józefa Kaczor, ksiądz Zbigniew Stankowicz (wtedy jeszcze religia była w szkole), potem doszedł Władysław Pirowski. Później grono poszerzało się o kolejnych nauczycieli ale ich już nie pamiętam, raczej przyszli już po moim zakończeniu podstawówki.
Klasa mojego rocznika była dosyć liczna, ze zdjęcia komunijnego wynika, że liczyła 36 uczniów. Pierwszą Komunię Świętą mieliśmy w 1956 r. w kościele parafialnym w Wieliczce, po komunii śniadanie na plebanii i do domu jak w każdą niedzielę. Przyjęć komunijnych wtedy nie znano.
Uczyliśmy się w istniejącym budynku szkoły podstawowej, na parterze była jedna duża klasa, pokój nauczycielski, po prawej stronie wejścia do budynku było mieszkanie Kierownika szkoły, na piętrze były 3 klasy. W klasach piece kaflowe. Ubikacje były oczywiście na zewnątrz , poza szkołą, typowe wiejskie „wygódki ".
Obok szkoły był stary budynek dawnej szkoły a w nim przedszkole. Przed szkołą zadbany ogród należący do kierownictwa szkoły.
Wyposażenie szkoły było skromne, jak wszystko w tych czasach, ale nikt nie narzekał bo też nikt nie stawiał dużych wymagań.
Szkołę podstawową wspominam jako bardzo dobry okres, mimo, że były to trudne nadal powojenne lata. Nauczyciele byli bardzo dobrzy, z perspektywy późniejszych lat uważam, że przygotowali nas do dalszej nauki bardzo dobrze. Większość uczniów po zakończeniu szkoły podstawowej kontynuowała naukę w szkołach średnich, w tym w liceum w Wieliczce, szkole ekonomiczno-handlowej, szkole zawodowej.
Były to wtedy czasy, że odczuwało się fakt, że jesteśmy ze wsi, że nasze przygotowanie szkolne mogło być gorsze niż tych z miasta. Mogę jednak powiedzieć, że wcale przygotowanie nasze nie było gorsze co jako uczniowie szkół średnich udowadnialiśmy w nauce. A przecież warunki nasze były dużo gorsze niż uczniów z miasta, musieliśmy pieszo codziennie dojść do i ze szkoły w mieście po kilka kilometrów, przecież nie było jeszcze zorganizowanej komunikacji. Dopiero pod koniec lat pięćdziesiątych zaczęły jeździć pierwsze samochody-autobusy z Wieliczki do Koźmic-wsi, najpierw samochód ciężarowy przystosowany do przewozu ludzi a potem pierwszy autobus (o ile dobrze pamiętam właścicielem obu był Pan Zabzdyr z Dziekanowic).
Ale mimo tych niekorzystnych warunków bardzo dobrze radziliśmy sobie w szkole średniej. Niestety były to również lata, gdzie młodzież ze wsi niezbyt licznie szła na studia. Większość po liceum szła do szkół policealnych, powodzeniem cieszyły się studia nauczycielskie, nie dające wtedy tytułu magisterskiego ukończenia szkoły wyższej co zmuszało ich absolwentów w dalszych latach do dodatkowego dorobienia studiów magisterskich, czego wymagały ustawy o szkolnictwie.
Ale w tych latach bardzo niski procent w uczelniach wyższych stanowiła młodzież wiejska. W pewnych okresie wprowadzono nawet tzw. „punkty " za pochodzenie co miało zachęcić młodzież wiejską do kontynuowania nauki i studiów wyższych.
O ile dobrze pamiętam, to z mojej klasy ze szkoły podstawowej zaledwie dwóch uczniów absolwentów liceum poszło bezpośrednio na studia wyższe - ja i Wiesiek Wilk. Inni uzupełniali studia dopiero po szkołach policealnych.
Wspominając szkolne lata w Koźmicach mogę powiedzieć, że dzięki skromnemu ale bardzo oddanemu swej pracy gronu nauczycielskiemu mogliśmy w tych trudnych czasach iść w świat bez obaw i nie czuć się ludźmi gorzej wykształconymi, tymi ze wsi. Ja osobiście po ukończeniu studiów w 1970 r. na Politechnice Krakowskiej Wydziale Budownictwa zmuszony byłem opuścić Koźmice, Kraków i iść do pracy tam, gdzie zmuszała mnie konieczność „odrobienia "stypendium fundowanego czyli na Śląsk. Wybrałem Śląsk a wybór miałem pomiędzy białostockim, rzeszowskim, śląskim, wybrałem najbliżej - Katowice, gdzie nadal mieszkam. Ale zawsze brakowało mi rodzinnych stron i końcu zdecydowałem się na budowę swojego domu właśnie w Koźmicach.
Mieszkając jak na obecne czasy w niedalekiej odległości (100 km ) i tylko godzinę jazdy samochodem obserwuję zmiany zachodzące we wsi.
Jest to wieś nie do poznania, praktycznie nieliczne, zanikające stare domy, w ich miejsce powstające wspaniałe niemal wille, wspaniałe ogrody, drogi, komunikacja.
Wszystko się zmieniło, teraz niemal w każdym domu mieszkają ludzie z wyższym wykształceniem, często rdzenni mieszkańcy z doktoratami, teraz ludzie z miasta chętnie przenoszą się na wieś, co można stwierdzić również w Koźmicach. No i oczywiście istniejące szkoły, które są oznaką wielkiego awansu wsi.
Dzięki internetowi można na bieżąco śledzić życie od przedszkola po gimnazjum, oraz życie wsi.
Wracając do spraw dawnej szkoły podstawowej, jedna z Pań nauczycielek podstawówki powiedziała, że Pan Kierownik szkoły był osobą bardzo opanowaną. Owszem był człowiekiem wysokiej kultury, ale od czego byliby uczniowie aby nawet tak opanowanego człowieka nie wyprowadzić z równowagi. Zdarzały się więc przypadki, że Pan Kierownik już nie wytrzymał i skarcił uczniów, wtedy mocno się zacinając mówił: „ ty, ty cymbale,..... ", zdarzyło się nawet użycie kredy do lekkiego poparcia słów.
Wtedy nikt z tego nie robił żadnego problemu, uczeń się do tego skarcenia nie przyznał a rodzic dodatkowo skarciłby swoją pociechę. Teraz - uczeń poleciałby ze skargę na nauczyciela a nauczyciel miałby wielkie kłopoty a nawet prawdopodobnie za szykanowanie ucznia wyleciałby z pracy. Ale takie to już czasy.
Jeszcze kilka zdań na temat spotkań „Koźmice - Koźmiczanie", osobiście uważam, że wielka szkoda, że idea tych spotkań tak słabo dotarła do absolwentów szkoły podstawowej Koźmic Wielkich.
Byłem na kilku spotkaniach, obecni są na nich w większości ci sami uczestnicy oraz nauczyciele z kolejnych lat. Brakuje koźmiczan: uczniów, absolwentów, często bardzo dobrze wykształconych, z tytułami uczelnianymi, zajmujących poważne stanowiska.
Historię szkoły tworzą nie tylko nauczyciele tej szkoły, o szkole świadczą również jej uczniowie, zarówno dawni jak i obecni. Świadczą ich dalsze losy, wykształcenie, zajmowane stanowiska, prowadzona działalność, obecność w świecie.
Szkoda, że w spotkaniach ich tak mało. Dziękuję bardzo."
Jerzy Cholewa: „Pani Józefa Rozwadowska słynęła z tego, że potrafiła zdyscyplinować nawet najbardziej rozbrykanych uczniów. Podejmując pracę w szkole w Koźmicach Wielkich zostałem wychowawcą uczniów od VI klasy. Klasa miała kilku „rozrabiaków". W „Dzienniku" ciągle było zapisanych wiele uwag niektórych nauczycieli o wybrykach tych uczniów na lekcjach. W 1984 r. jadąc na wycieczkę z VIII klasą do Trójmiasta pani Józefa pomogła w utrzymaniu wzorowego zachowania naszych podopiecznych. Jej syn, obecny dzisiaj na spotkaniu, Józef Rozwadowski był jednym z najlepszych sportowców w szkole a potem przez wiele lat występował w podstawowym składzie drużyny piłkarskiej LZS „Wilga" Koźmice Wielkie.
Pani Wioletta Włoch była wychowawczynią klasy, której uczniowie wielokrotnie odnosili sukcesy w zawodach gminnych, wojewódzkich a nawet ogólnopolskich. Wymienię kilka nazwisk: Iwona Boda, Dominika Riahi, Anna Chlebda, Marta Puch, Arkadiusz Windak, Grzegorz Celary, Michał Cygan, Adam Kozak.
Pani Irena Komoś to moja rówieśniczka, w tych samych latach uczęszczaliśmy do Szkoły Podstawowej w Koźmicach Wielkich. Później byłem nauczycielem wychowania fizycznego Jej dzieci, Sławomira i Agnieszki."
Jadwiga Duda: „Dziękuję prelegentom i tym którzy, podzielili się wspomnieniami. Zapraszam Państwa do wspólnego zdjęcia wokół napisu „Koźmice - Koźmiczanie", a następnie proszę o utworzenie koła i wspólne zaśpiewanie „Barki".
Elżbieta Woźniak: „Zapraszamy wszystkich na herbatkę i ciasteczko. Prosimy usiąść przy stole."
Serdecznie dziękuję wszystkim wymienionym za przesłanie wypowiedzi przez internet, co umożliwiło mi napisanie niniejszej relacji.
Podziękowania kieruję pod adresem Kazimierza Windaka, sołtysa Koźmic Wielkich i Pań z Koła Gospodyń Wiejskich w Koźmicach Wielkich za udział w organizacji spotkania.
Zapraszam na VIII spotkanie „Koźmice-Koźmiczanie" po wakacjach, 5. 10. (niedziela) b.r. o godz. 16.00-ej w sali Domu Kultury w Koźmicach Wielkich i na kolejne 199 spotkanie z cyklu „Wieliczka-Wieliczanie" do Wieliczki w dniu 26 czerwca (środa) b.r. o godz. 16.00-ej w sali „Magistrat". Będzie to dwunaste spotkanie z serii: „Wsie w Gminie Wieliczka" w ramach której przedstawiona zostanie wieś Sygneczów. Po spotkaniu w sali „Magistrat" udajemy się autobusem do Sygneczowa celem poznania wsi i jej mieszkańców.
W wyżej wymienionym spotkaniu uczestniczyli koźmiczanie: Rozalia Hoja, członek KPW i Stefania Jordan, Dorota i Dominik Dudowie, Jadwiga i Józef Dudowie. Relacja ze spotkania została opublikowana w zeszycie 144 „Biblioteczki Wielickiej". Zapraszam do jej przeczytania. Opracowała Jadwiga Duda