Ogień nad Sieprawiem
Nocne
operacje lotnicze nad południową Małopolską na przełomie 1944 i 1945 r. do
niedawna były białą plamą w badaniach historii II wojny światowej w tym regionie.
Dopiero dzięki najnowszym pracom, w których uczestniczyło wielu pasjonatów
lokalnej historii, udało się odnaleźć nie znane dotąd historykom miejsca
katastrof lotniczych z tego okresu. Ustalono przebieg zdarzeń, a także to, co
najważniejsze - personalia i miejsca pochówku lotników, do dziś figurujących w
dokumentach swoich jednostek jako „zaginieni w akcji", przywracając tym samym
tożsamość bezimiennym dotąd ofiarom największego konfliktu w dziejach. Gdyby
ich dramaty rozgrywały się w dzień, miałyby przypuszczalnie większą liczbę
obserwatorów i byłyby nieco szerzej znane. Tymczasem, o naocznych świadków
nocnych epizodów jest nadzwyczaj trudno.
Obszar
pomiędzy Beskidami i doliną Wisły stanowił korytarz, w którym od jesieni 1944
r. przemieszczały się samoloty radzieckie w drodze nad cele położone na Śląsku,
a także z zaopatrzeniem dla grup partyzanckich w Beskidzie Śląsko-Morawskim.
Załogi wykonywały tutaj kilkugodzinne loty - wszak do końca stycznia 1945 r.
najbliższe bazy Lotnictwa Dalekiego Zasięgu (ADD) znajdowały się w rejonie
Lwowa, a jedynie misje specjalne odbywano z lotnisk w Rzeszowie i Mielcu. W
styczniu 1945 r. samoloty 18 Armii Lotniczej - zorganizowanej pod koniec
poprzedniego roku z jednostek Lotnictwa Dalekiego Zasięgu, elity radzieckiego
lotnictwa bombowego - pojawiły się m.in. nad �?odzią, Katowicami, Ostrawą i
Wrocławiem, a także miastami w Prusach Wschodnich.
Wieczorem
16 stycznia 1945 r. 61 samolotów 4 Gwardyjskiego Korpusu Lotnictwa Bombowego
atakowało węzeł kolejowy w Katowicach. Na miasto spadło 67 ton bomb. Pojedyncze
załogi zrzuciły ładunek bomb na cele alternatywne w Oświęcimiu, Bytomiu,
Jaworznie oraz innych miastach śląskiego okręgu przemysłowego. I tu zaczyna się
opowieść o tragedii pięciu młodych ludzi, których wojenny los zagnał nad
północne rubieże ziemi myślenickiej.
Około
godz. 22 nieżyjący już mieszkaniec Sieprawia, Kazimierz Lenczowski, dostrzegł
bombowiec wzięty w snopy reflektorów artylerii przeciwlotniczej z rejonu
Mogilan. Wkrótce do basowego odgłosu silników dołączył dźwięk silnika innego
samolotu. Niebo przecięły serie z działek - i nagle wszystko ucichło. Wydawało
się, że zaatakowany bombowiec wyłączył silniki i próbuje ujść lotem ślizgowym.
Jednocześnie, znajdując się już nad Sieprawiem, wyszedł z zasięgu oświetlających
go reflektorów.
Kolejny
świadek zdarzenia - Władysław Chwastek - mimo dość późnej pory przebywał wraz z
kolegami na podwórzu gospodarstwa znajdującego się północ od dworu w
Kawęcinach. W pewnym momencie rozmawiający usłyszeli głos silników, a następnie
dostrzegli nad Kawęcinami samolot, ciągnący za sobą smugę ognia - to płonęła
benzyna z rozerwanych zbiorników. Zraniona maszyna okrążyła Byszyce (należące
wówczas do gminy Siepraw), Gorzków, a następnie wyłoniła się zza byszyckiego
wzgórza. Wydawało się, że spadnie nieopodal przypadkowych widzów, lecz nagle
samolot - lecący już na niedużej wysokości - zwalił się na lewe skrzydło i
uderzył w trzy dęby rosnące na przeciwległym zboczu, na terenie Byszyc, ściął
je i eksplodował. Wybuch rozrzucił płonące szczątki maszyny na przestrzeni
kilkuset metrów, a od fali uderzeniowej popękały szyby w oknach najbliższych
domów.
W
pobliskim gospodarstwie w Byszycach mieszkała Janina Romaniec (po mężu
Chlebda). Zapamiętała, że tego wieczoru słyszano wiele przelatujących
samolotów. Jej ojciec spoglądał przez okno i w pewnej chwili powiedział, że
jeden z tych samolotów się pali. Za moment usłyszano ogromny huk. Po
otrząśnięciu się ze strachu, gospodarze wybiegli zobaczyć co się stało. Ujrzeli
zniszczoną ścianę stajni i rosnące języki ognia, zagrażające zabudowaniom. Na
szczęście zbiegli się sąsiedzi, z których pomocą ugaszono pożar w zarodku. W
nieodległym stawie dopalał się jakiś zbiornik, a dookoła porozrzucane były
szczątki skrzydeł i inne elementy bombowca. Podobnie zapamiętał przebieg
zdarzenia Józef Bujas z Sieprawia, który wspominał płonące, rozrzucone po
polach części.
Samo
miejsce katastrofy, które następnego dnia odnaleźli również Niemcy, wyglądało
przerażająco. Dęby, o które uderzył samolot zostały ścięte na pewnej wysokości.
Przy nich leżały większe fragmenty blach aluminiowych, zabrane później przez
okolicznych mieszkańców. W dużym promieniu leżały drobniejsze elementy,
częściowo spalone, a pośród śniegu widoczne były czarne plamy wypalonej ziemi.
Na granicy Koźmic Wielkich i Byszyc odnaleziono ciało jednego z lotników -
prawdopodobnie z powodu zbyt małej wysokości nie otworzył mu się spadochron.
Drugi lotnik wypadł z samolotu w ostatnich sekundach przed upadkiem i zawisł na
drzewach. Kawałek dalej, w miejscu gdzie spadła maszyna, odnaleziono szczątki
trzech innych członków załogi. Uznano wówczas, że wśród poległych lotników była
jedna kobieta. Wszystkich pochowano w bratniej mogile na terenie Sieprawia. W
lutym 1948 r., gdy budowano wojenne nekropolie, ciała lotników ekshumowano i
złożono w trumnach, które Franciszek Bujas zawiózł furmanką na cmentarz w
Myślenicach. Przez długie lata załoga samolotu była bezimienna.
W 2009
roku, na podstawie znalezisk terenowych i relacji, członkowie grupy badawczej
oddziału PTH Nowy Targ ustalili, że rozbitą maszyną był prawdopodobnie
amerykański bombowiec B-25 Mitchell, dostarczany do Związku Radzieckiego w
ramach Lend-Lease'u. W wyniku dalszych badań, udało się zidentyfikować załogę
oraz inne okoliczności zdarzenia, a także - co najważniejsze - poinformować
rodziny lotników o miejscu pochówku ich krewnych.
Wśród
72 maszyn, które wieczorem 16 stycznia 1945 r. wystartowały z lotnisk pod
Lwowem i Winnicą na bombardowanie Katowic był samolot B-25J lejtnanta gwardii
Andriejewa, należący do 250 gwardyjskiego pułku 14 Gwardyjskiej Dywizji
Lotnictwa Bombowego, stacjonującego w bazie Kalinowka koło Winnicy na Ukrainie.
Poszczególne załogi atakowały cel między 21.12 a 22.30. Trudno powiedzieć, czy
samolot Andriejewa leciał nad cel, czy może już wracał do bazy - rozmiary
eksplozji wskazują raczej, że na pokładzie maszyny jeszcze były bomby, co też
sugerują niektórzy świadkowie.
Prawdopodobnie
lecąc na południe od Krakowa maszyna została wykryta przez reflektory
przeciwlotnicze, rozmieszczone w rejonie Świątniki Górne - Mogilany. Oślepiony
pilot w tej sytuacji powinien wykonać manewr, aby obsługi reflektorów straciły
go z oczu. Być może wskutek takiego właśnie skrętu ze zniżaniem samolot znalazł
się na kursie wschodnim. I prawdopodobnie wtedy pojawił się niewielki,
nieprzyjacielski myśliwiec. Inna załoga lecąca tej nocy na Katowice, choć dość
precyzyjnie określiła rejon zestrzelenia swoich towarzyszy (kilkanaście
kilometrów na południowy wschód od Krakowa), wskazała jednak na artylerię przeciwlotniczą
jako sprawcę zdarzenia.
Trafiony
samolot zapalił się, przelatując nad Sieprawiem i tracąc wysokość. Nad
miejscowością zdołał wyskoczyć strzelec pokładowy, starszy sierżant gwardii
Komarow (wrócił do jednostki 24 stycznia). Z jego spadochronu w jednym z
gospodarstw uszyto później pościel. Pozostałym członkom załogi ewakuację
utrudniał rozprzestrzeniający się błyskawicznie pożar. Drugi z lotników
próbował opuścić samolot, lecz jego spadochron nie otworzył się. W miejscu jego
śmierci stoi wystawiony w 1968 r., dziś nieco zaniedbany pomnik. Kolejny
członek załogi wyskoczył, czy może wypadł z ciężko uszkodzonego samolotu tuż
przed uderzeniem w ziemię. Trzej polegli w miejscu rozbicia się maszyny.
Wszystko - od momentu trafienia do upadku - trwało nie więcej jak 90 sekund.
W tym
tragicznym zdarzeniu śmiercią lotnika zginęli:
Timofiej Nikiticz
Andriejew, lejtnant gwardii, dowódca klucza, zajmujący w
misji miejsce drugiego pilota, ur. 1918 we wsi Dieriugino w rejonie Kurskim,
�?ukian
Fiedotowicz Andriejew, młodszy lejtnant gwardii, pilot i dowódca
samolotu, ur. 1920 we wsi Terechino pod Nowosybirskiem;
Grigorij
Iwanowicz Sumskij, lejtnant gwardii, nawigator klucza, ur. 1923 w
przysiółku Iwanowskij w Ałtajskim Kraju;
Paweł Pawłowicz
Wołkow, sierżant gwardii, strzelec-radiotelegrafista,
ur. 1926 we wsi Nowaja koło Omska;
Timofiej
Timofiejewicz Andrianow, starszy szeregowy gwardii, strzelec pokładowy,
ur. 1926 w wiosce Pieriewieswo w Republice Mordwińskiej, 500 km na wschód od
Moskwy.
Wszyscy
spoczywają w kwaterze wojennej na cmentarzu w Myślenicach, w mogile zbiorowej
nr 9 - jest to trzecia mogiła licząc od strony pomnika, na prawo od centralnej
alejki. Cześć Ich pamięci!
Warto
w tym miejscu poświęcić kilka zdań możliwej przyczynie zestrzelenia. Pochodząca
z 1945 r., odnaleziona w archiwum krótka wzmianka, a także relacja
bezpośredniego świadka Kazimierza Lenczowskiego wskazują jednoznacznie na
myśliwiec - i to prawdopodobnie jednosilnikowy. Co prawda nie potwierdzają tego
dokumenty Luftwaffe, lecz te dla 1945 r. nie są kompletne. Nie można też
wykluczyć, że samolot nie był niemiecki, lecz należał do węgierskiej eskadry,
stacjonującej pod koniec wojny w Krakowie, na którą zwraca uwagę krakowski
historyk lotnictwa, dr inż. Krzysztof Wielgus.
W
czasie nalotu przeprowadzonego siłami dwóch korpusów na Morawską Ostrawę
(wieczorem 19 stycznia), myśliwce zidentyfikowane przez strzelców pokładowych
jako Messerchmitt Bf 109 zestrzeliły bombowiec Li-2 mł. lejt. Konowałowa oraz
Ił-4 lejt. Owczinnikowa. W rejonie Myślenic para samolotów ścigała lecący na
pułapie 3700 m inny Li-2, majora Siemionowa, który jednak zdołał uciec.
Jednosilnikowe myśliwce przeważnie nie posiadały wyposażenia radarowego. Jednak
dla obrony Niemiec sformowano jednostki działające wg taktyki „jasnego"
polowania (niem. helle Nachtjagd) - atakowano bombowce podczas jasnych nocy,
bądź oświetlone przez reflektory lub race, względnie widoczne na tle pokrywy
chmur podświetlanej od spodu przez reflektory. Dotychczas nie ma potwierdzenia
zastosowania taktyki „helle Nachtjagd" na tym obszarze - być może, miało to
miejsce nad Sieprawiem w styczniową noc 1945 roku.
Piotr
Sadowski
Dziękuję panu
Markowi Lenczowskiemu z Sieprawia, którego informacje zachęciły mnie do
zbadania tej historii.
B-25J Mitchell w
barwach lotnictwa ZSRR - taki samolot rozbił się pod Sieprawiem 16 stycznia
1945 r. (aut. nieznany, warbirdinformationexchange.com)
Radzieccy lotnicy
w strojach wysokościowych, zima 1943/44. W starszych wersjach B-25 załoga
liczyła pięć osób. (aut. nieznany, zb. Pawła Zakutina, lend-lease.airforce.ru)